Mroźny sobotni wieczór: idą oni trzymając się z ręce, doszli do jej ulubionego placu zabaw i jak małe dziecko usiadła ona na huśtawce i zaczęła huśtać się najwyżej jak potrafiła. Była szczęśliwa, ten mróz nie przysłaniał jej tego dobrego humoru. Po chwili niespodziewanie huśtawka się zatrzymała, zdziwiona otworzyła oczy, a tuż obok jej twarzy była jego. Uśmiechnęła się a on pocałował ją i szepnął jej do ucha, ze cała promienieje... Nie miała odwagi powiedzieć dlaczego... myślała, ze się domyśli.. lecz tego nie zrobił.. przynajmniej nie powiedział tego głośno. A ona bała się, choć była jeszcze wtedy pewna jego uczuć.. Dziś ich drogi się rozeszły w zupełnie przeciwnym kierunki. Ona z dnia na dzień kocha coraz bardziej. On też. Ale juz nie ją, lecz inną.. A ona unika tego placu zabaw jak tylko może, boi się, że zobaczy jeszcze raz te scenkę sprzed kilku miesięcy, ale nie z nia w roli głównej..
|