miłość ma naturę falową. przychodzi i odchodzi. wybucha i gaśnie. wprawia w euforię albo w gniew. zamienia świat w niebo albo w piekło. ten rytm odmierza nasze życie; nie umiemy i nie chcemy się z tego wyrwać. może dlatego, że podskórnie wiemy, że istnienie w ogóle ma naturę dwoistą, zerojedynkową, od błysku, do ciemności. i z powrotem. prawdopodobnie wszelki stan stały to byłby wyrok śmierci dla świata.
niech więc i miłość raz jest raz, raz nie jest. byleby zawsze wracała.
|