Łzy powoli kapią...
Wolno spływają po twarzy.
W środku COŚ boli jeszcze bardziej.
Trudno zidentyfikować źródło.
Nagle łzy zamarzają...
Już nie czuje jak płyną.
Wszystko się zatrzymało.
Nie boli. Nawet nie bije?
Ziemia przestała się obracać.
Na chwilę...
I znów przeszywające cierpienie duszy.
Myśli wracają.
Obraz cierpienia ukazuje się oczom.
Widzą jak kocha.
Jak pragnie miłości.
JEGO miłości...
On ulega jej uczuciu.
Zaczyna ją kochać.
Zapomina ...
Niezidentyfikowany obiekt zaczyna piec.
Kłuje, rozdziera BOLI !
Nie myślę.
Obraz znika z oczu,
a cierpienie dalej jest, zostaje.
Nie widzę go, ale odczuwam.
Już chyba wiem co to.
Zdaje mi się, że to serce..
To na pewno ono.
Pęka na pół.
Życie zaczyna tracić sens.
Miłość rani.
Brak miłości zabija.
Niech chociaż ON to czuje.
Niech żyje. / moje
|