`idę sobie ulicą, całkiem spokojna i radosna. Zza rogu wychodzi lekko przygarbiony chłopak. Jego cudowne, bursztynowe oczy błyszczą w świetle wiosennego słońca. Patrzy na mnie, tak jak zwykle patrzył, kiedy był wesoły. Moje serce, głupie, głupie serce wypadło z rytmu. Znowu to samo. I tym razem, to nie żadna cholerna fantasmagoria.
|