Nie odchodź… Proszę, nie odchodź. Śniła o mnie i to nie był koszmar. Chciała, abym z nią został, tam, w tym śnie. Zmagałem się ze sobą, by znaleźć słowa, które mogłyby opisać uczucia, które we mnie wezbrały. Nie istniały jednak dostatecznie silne określenia, mogące udźwignąć wagę moich doznań. Przez długą chwile się w nich zatopiłem. A kiedy w końcu się wynurzyłem, byłem zupełnie innym mężczyzną. Moje życie wypełniała niekończąca się, niezmienna ciemność. Świat zawsze miał tak dla mnie wyglądać i nic nie mogłem z tym zrobić. Jak to więc możliwe, że teraz wzeszło słońce, w środku bezkresnej ciemności? [...] Nigdy nie przestanę kochać tej kruchej, ludzkiej dziewczyny, aż do końca mojej nieograniczonej egzystencji. Patrzyłem się na jej nieświadomą twarz, czując, jak ta miłość trwale wypełnia każdą część mojego kamiennego ciała. Teraz spała bardziej spokojnie, z lekkim uśmiechem.
|