nie urodziłam się jako wredna suka, kiedyś byłam całkiem sympatyczna. codziennie przy kubku kawy analizuję siebie, stwierdzając, że mam awersję do własnej osoby. że nic się nie zmieniłam, od zawsze byłam żałośnie naiwna. zrozumiałam, że przyszedł ten moment, w którym straciłam sens swojego istnienia. i może postaram się cieszyć ty co mam. i może docenię każdy oddech i będę zadowolona z każdego nawet najbardziej pochmurnego poranka. chciałabym obudzić się w nocy, stanąć na balkonie i krzyknąć jak obrzydliwie jestem szczęśliwa, każdego dnia udowadniać sobie, że już nie jesteś dla mnie najważniejszym mężczyzną na ziemi. muszę odnaleźć się w codziennym świecie i może gdyby nie TY zrobiłabym to już dawno. chcę wymachiwać własnym życiem niczym prostytutka torebką i zdzierać obcasy uciekając przed kroplami deszczu. chciałabym upić się, stanąć przed Twoim domem, zapalić papierosa i czekać aż wyjdziesz, przytulisz mnie i powiesz, że nigdy nie lubiłeś kiedy paliłam.
|