Opary dziecinnej naiwności w wieczność unoszą się nisko, zaciągnąć się nią aż do nieprzytomności samej. Tętno przyspiesza, przekraczając prędkość dozwoloną w obszarze zabudowanym. Jakiś zbłąkany oddech ociera się o kostkę. Nic, tylko się wpatrzeć w zielony nieboskłon Utonąć w ciemności, zachłysnąć się chwilą.
|