Siedziałam na wycieraczce przed swoimi drzwiami, a łzy leciały jedna za drugą. Pamiętam jak kiedyś, bardzo dawno temu, stojąc w dokładnie tym samym miejscu co chwilę temu, ktoś mnie przytulał i głaskał po włosach tak szczerze i prawdziwie jak nikt inny. Był tam wtedy nie z przymusu, tylko sam dla siebie, może też trochę dla mnie... Wtedy też miałam łzy w oczach, chociaż były to zupełnie inne łzy. Chciałam tylko stać w mileczniu już zawsze, żeby słowami nie popsuć tej całej magii, którą tak dobrze pamiętam... Nie wiem co zostało do dziś z tamtej odległej chwili: ciepło, bliskość, uczucie, jedno wypowiedziane wtedy zdanie, wiara w to wszystko? Może coś zniknęło, może coś się zmieniło, ale wtedy było na pewno, niepodważalnie. A dziś na tej mojej wycieraczce jest tylko zimno, chłód, przymus, brak chęci, brak czasu, zrozumienia i bliskości, czyli brak tego wszystkiego, czego tak bardzo teraz potrzeba. Po prostu brak Kogoś, przez duże 'M'... Blisko a daleko. Coraz dalej.
|