Nie było to zwykłe pożegnanie, nie miała czasu się do niego przygotować, dojrzeć. Nie miała, a może raczej nie umiała do tego dorosnąć. 2 miesiące to przecież, aż nadto by wiedzieć, że kończy się ten etap. Najpierw był krzyk, łzy wymieszane z tanim winem. Ale nic nie pomogło. Chwila nienawiści i setki pytań dlaczego? Przecież on jest częścia jej świata. On wciąż powtarzal "ja nie umieram, tylko wyjeżdzam" .Ale dla niej to był koniec świata, osobista tragedia, coś w niej umarło, jakaś chęć życia, energia, która dawała jej świadomość że on jest. Ale dzis dzis czeka na tą chwile na telefon, by później usiąść koło niego wziąźć go za ręke i powiedziec, że wszystko będzie dobrze że ona sobie poradzi i żeby pamietał że o kazdej poze dnia i nocy odbierze od niego telefon chociazby po to aby z nim pomilczec.
|