Rozglądam się teraz po moim pokoju i uśmiecham. Czasami późnym wieczorem przechodzę przez drewniane drzwi prowadzące na mój mały balkon, i na gaciach przeciągam się i tańczę. Po chwili przestaje, i tak jakby zatrzymywało się cale moje życie, opierając się o barierkę patrze na usypiające centrum warszawy. Dotyka mnie ten ciepły wiatr tulący do snu całą starą kamienice, i zdaje mi się ze zawsze troszkę uważniej patrzy na moje ostatnie piętro i daje mi trochę więcej ciepła niż innym...
|