Na zegarze 22:22. Przez moją głowę przewija się wygłodniała szarańcza wspomnień, a białe ściany zaczynają przypominać kolor Twoich oczu. Patrząc na kieliszek nie jestem już pewna czy tkwią w nim pozostałości wody czy też z moich oczu spadł deszcz wprost do cienkiego szkła. Kątem oka widzę jak stróżka krwi sączy się w śnieżno białe prześcieradło, bo nawet nie zauważyłam, że przez nierozwagę położyłam się na zbitej butelce. Nawet nie bolało. Ból serca zagłuszy każdy inny rodzaj bólu. Przez okno wlewały się pierwsze promienie słońca, a kałuża pod łóżkiem zaczęła przybierać kształt Twojej twarzy. Na zegarze 11:11, a ja znów mam ochotę przestać oddychać...
|