Czarne ptaki szaleńczo trzepoczą skrzydłami, szukając miejsca gdzie mogłyby przysiąść. Wyżej, jeszcze wyżej mkną, uderzając skrzydłami w mojej głowie. Nie mogą usiąść, tylko biją skrzydłami o wnętrze czaszki. Drapią je ostrymi szponami. Ptaki ciemności splątały się, opadły na dno czaszki, bezsilnie machając skrzydłami, ranne, przerażone. Echo rozbrzmiewa, echo połamanych piór.
|