Widziałam dziś pewną kobietę. Miała takie smutne oczy... Patrzyła przed siebie pustym wzrokiem. Serce miała wyciągnięte na dłoni. Było małe, kruche, z licznymi bliznami. Ledwo biło. Kobieta wyciągnęła rękę. Pokazała mi to serce. Krzyczała, że jest takie przeze mnie. Że to ja dopuściłam je do takiego stanu. Szlochała, że to ja i moja naiwność, moje zbyt mocne przywiązywanie się do ludzi... - zabija jej serce i duszę. Ramiona jej drżały, serce - powoli pękało na pół. Wtedy uświadomiłam sobie, że patrzę w lustro.
|