Widziałam was wsrod plastikowego tłumu na ulicy. Trzymaliscie sie za rece, a Ty patrzyłes na nia tym Twoim plastikowym, niby to zakochanym spojrzeniem . Wszystko tego dnia, było jakies plastikowe. Az do momentu, w ktorym zorientowałam sie,ze jestem gotowa, zebrałam sie w sobie i z szyderczym umiechem podeszłam i dałam Ci w twarz. Wtedy cała ta sztucznosc opadła. Ludzie patrzyli lekko rozbawieni , Ty stałes zdruzgotany na srodku ulicy, ona patrzyla to na mnie, to na Ciebie z niedowierzaniem , a ja odeszłam z wysoko podniesiona głowa, dumnie stukając obcasami po chodniku. Cały plastik ulicy zniknął. I dobrze, bo mdliło mnie juz od tej wszechogarniającej ludzi sztucznosci.
|