Stoję w ślepej uliczce, cała drżę. Nie mam już dokąd uciekać. Ktoś za mną biegnie. Czarna postać. Staje na końcu ulicy i śmieje się ze mnie. Po chwili poważnieje i wyciąga strzelbę. Tysiąc kuli, jedna po drugiej, zagnieździło się wewnątrz mnie. Czułam każdą z nich. Ciała obce. Wszędzie. Krzyczę. Mężczyzna ucieka. W środku rozlewa się trucizna. Jestem postrzelona i zatruta... ale jakoś nie mogę umrzeć. - koleny koszmar.
|