czas leczy rany,
tak jakby czas był wielkim lekarzem.
Po sześciu latach rozmyślań mam na ten temat inne zdanie.
Czas to taki facet w wesołym miasteczku,
który maluje ludziom obrazki na koszulach.
Z pistoletu do malowania wylatuje rzadka kolorowa mgła.
W powietrzu unoszą się pojedyncze krople,
czekając, aż trafią na miejsce przeznaczenia.
Gdy wreszcie cały proces dobiega końca,
na koszuli powstaje jakiś bohomaz.
Podejrzewam, że ktokolwiek kupuje takie koszule
budzi się rano i zastanawia, co, u licha, dostrzegł w tych obrazkach.
W tej analogii my jesteśmy odpowiednikiem farby.
|