Jak łatwo jest sobie zbudować świat ze złudzeń! On nadmuchał dla mnie bańkę mydlaną. Siedziałam sobie spokojnie w środku i oglądałam świat przez pryzmat mydlin. Był taki piękny! Kolorowy, wszystko mieniło sie tęczowo! A potem, mimo jego usilnych starań bańka pękła. Dmuchał na nią, żeby poleciała jeszcze wyżej, ochraniał ją, żeby nic złego sie jej nie stało... Każda bańka musi w końcu peknąć... I wtedy okazuje się, że świat jest szary. I brzydki.Pozbawiony ciepłych uczuć. A on tak naprawdę nie istnieje. Albo inaczej: istnieje, tylko, że jakiś inny, szary, brzydki. I wszystkie te słowa, gesty, usmiechy, wspólne poranki i wieczory, spacery nad rzeką, wycieczki, wspólne przeżywanie każdej chwili...to wszystko nieprawda...Gdybym chociaż mogła zapomnieć.../mendoozaa
|