Powieki opadały, szepty nie dały spać,
tym mrokiem otaczani modlili się do gwiazd ,
nieobliczalna cisza spojrzenia zakrył mrok,
jak by kilka razy, przebiegł im drogę czarny kot,
stać się jednością to jedyne ich marzenie,
oni, on i ona wokół nich ich czarne cienie,
i spekulują swe uczucia i pragnienia,
udawana obojętność, której tak naprawdę nie ma,
suche liście nad nimi, jak te wyschnięte uczucia,
nie było sensu, tego w sercu nawet szukać,
ona chce go wysłuchać, dać mu jedną szansę,
telefon milczy, może spotykają się przypadkiem,
pośród blasku gwiazd i mroku na ulicach,
oni stali tam, dzieliła ich tylko ulica,
i podążali niemym krokiem, topił się asfalt,
złapali się za ręce i poszli w stronę światła.
|