wiele razy wyobrażałam sobie naszą ostatnią kłótnię. stałyśmy pod Twoim domem. zdenerwowana, że nie do końca Ci wyszło odwracasz się i odchodzisz - zawsze tak robiłaś. płakałaś. obu nam pękają serca. z moich ust niepostrzeżenie padło Twoje imię. odwróciłaś się. błaganymi oczami spoglądam w Twoje. widziałam w nich niepokój i zakłopotanie. bałaś się. obie się bałyśmy. ruszyłaś wolnym krokiem w moją stronę. rzuciłaś się w moje ramiona jak robisz to zawsze - uwielbiam to. "kocham Cię" - szepnęłaś w moje ramie. odpowiedziałam to samo. przytuliłam Cię mocniej, z Twoich ust padły słowa "na zawsze". nie chciałam już nigdzie indziej iść. mogłabym tam umrzeć, młodo ale szczęśliwie. no nic. ścisnęłam Twoją rękę i poszłyśmy w NASZE miejsce. coś zadźwięczało. ocknęłam się. otworzyłam oczy, leżałam na łóżku i wpatrywałam się w sufit.. spojrzałam na podłoge na której pływało rozlane kakao a w nim tonęły żelki.
|