Wstać rano,spojrzeć w lustro i nie moc znajeźć swojego odbicia, szukać swojego ulubionego szlafroka i zobaczyć przez okno to, czego nigdy wcześniej się nie widziało. Oprzeć się o zimny, kamienny parapet i rozmyślać nad tym czym jest rozmyślanie na temat rzeczy bez definicji. Zdrapywać stare rany z myślą, że problemy będą łatwiejsze w rozwiązywaniu. Nie przyzwyczajać się zbyt szybko do ludzi i rzeczy, by w przyszłości nie być punktem w centrum palącego się okręgu. Kłaść się spać w nocy, spojrzeć w lustro i mieć swoje odbicie jeszcze bardziej zarysowane niż kiedykolwiek, pod ręką mieć swój ulubiony szlafrok, a za oknem widzieć wszystko na co znamy odpowiedź. Dmuchać na blizny przypominające nam dawne rany i wiedzieć, że problemy już nigdy nie będą trudniejsze. Zasuwając powieki na gałki oczne, zwalniać tępo pulsu serca, kładąc puszystą kołdrę na skroń, wchodzić powoli w drugi świat.
|