Zaledwie pięć kroków i upadam
Raniąc kolana do krwi
Tak wygląda moja dorosłość?
Kilka wyścigów i same porażki
Nie wiem nawet, którędy do mety
To jest ta niezależność?
Czuję pot na skroniach i słone łzy w ustach
To nie tak miało być
Zrywam się rano by w czarnej kawie
Odnaleźć moją odwagę
I ominę ich doświadczenie jak płot kolczasty
Poranię się z zadartą głową
A gdy dzwonią ze słodkim zapachem bezpieczeństwa udaję
Że naprawdę żyję
|