dwa pokoje o szklanych ścianach codzień widzę przez nie tysiące rozstań i powrotów, kłótni i pocałunków nie moich rozmów prowadzę je przez te szyby niewidoczne splatam przeszłość i przyszłość węzłem gordyjskim nierozwiązywalnym tańczę po krawędziach wspinam się do szczytu zamkniętego świata codzień zastanawiając się kto lub co śmiało tę duszę zatrzasnąć w domu z hartowanego szkła usypiając instynkty które budzą serce pokrywając mgłą umysł rozsądny naćpana i żądna zemsty rozglądam się za życiem poza granicami klatki chwytając się ostatnich kół przegrywam z burzą i piorunami widząc piękno ukryte za mgłą nie rozumiejąc konieczności nie czując potrzeby zrozumienia zagarnąć wszystkie asy oto mój cel zza przezroczystej szyby nie mogę grać kartami własnego życia trudno jest ożywić serce zamrożone w chwili narodzenia zamknięte w czterech ścianach szyb a może to było konieczne? nie kierując własnym ja płynę dalej ku marzeń bram
|