 |
|
siedząc na parapecie i skubiąc po trochu kajzerkę z dżemem truskawkowym, podziwiałam zachód słońca, linię dzielącą w pół najmocniejszą z gwiazd galaktyki, niebywale cudowną kolorystykę całego zjawiska. mrużyłam co chwila powieki, instynktownie broniąc się przed wciąż bijącymi w oczy promieniami. komórka zawibrowała, prawie spadając na podłogę. złapałam ją szybko, odczytując wiadomość - 'zachody są codziennie, ale ten... ten jest nasz.'.
|
|
 |
|
naznaczę krwistoczerwonymi paznokciami delikatne szramy na Twoich plecach. zostawię subtelną woń swoich perfum we włóknach jednej z Twoich śnieżnobiałych koszul, porozrzucanych niedbale po kątach pokoju. posunę się do każdego, najbardziej nieodpowiedniego, niemoralnego i grzesznego czynu, byleby tylko dać Ci tyle, ile nie zdoła żadna inna. przywitam i pożegnam Cię gwałtownym, głębokim i agresywnym pocałunkiem. utkwię we wspomnieniach, snach. będę nękać, powracać. stanę się Twoją największą chorobą, chorym uzależnieniem.
|
|
 |
|
przestań, mam ochotę Cię pokochać i nie zamierzam się owej ochoty wyzbywać.
|
|
 |
|
powiedziałabym 'spierdalaj', ale 'tęsknię' wymawia się znacznie szybciej i bez zbędnych akcentów na literę 'r'.
|
|
 |
|
jako jedyny potrafił się domyślić, że moje 'dobra, idź do diabła' na prawdę nie oznacza nic innego, niż zwyczajne 'weź mnie przytul, a nie zdzierasz sobie gardło niepotrzebnie'.
|
|
 |
|
właśnie uświadomiłam sobie, że jedynie 1 kwietnia, możesz z czystym sumieniem powiedzieć do mnie `kocham` - to przykre. nawet nie wiesz jak bardzo. / pstrokatawmilosci
|
|
 |
|
to nie tak - nie jestem bez powodu wrogo nastawiona do ludzi. widzisz, kiedyś miałam przyjaciół, lecz wszyscy zostawili mnie, gdy pojawiły się kłopoty. kiedyś ufałam ludziom, ale Ci z premedytacją zmieszali mnie z błotem, spychając na dno. kiedyś pokochałam, ale okazało się, że ten 'ideał' tylko ze mnie zakpił. - nie, nie mów teraz, że Ci przykro. proszę tylko, żebyś na przyszłość nie oskarżał mnie o brak zaufania, znając jedynie sam skutek, a nie jego przyczynę. / pstrokatawmilosci
|
|
 |
|
biegłam ile sił w nogach . nie mogłam się poddać . przecież jestem silna . łzy leciały z oczy w okropnie silnym tempie . otarłam je . nikt nie mógł zobaczyć ,że nie daję rady . ale zaraz kolejna porcja łez oblała moje blade policzki . padając , usiadłam na krawężniku . moje serce rwało się na milion części . krzyczałam , cholernie krzyczałam , dlaczego to właśnie ja , straciłam swój najsłodszy narkotyk .
|
|
 |
|
już jest ok . jem , przesypiam większą część nocy a mój doklejony co rano uśmiech , spełnia swoje zadanie . tylko jeszcze czasami zapominam oddychać . szczególnie , jak przechodzisz obok .
|
|
 |
|
zdziwienie, kiedy zatrzymałam Go na środku korytarza i ze łzami w oczach wyrzucałam z siebie, że myślałam, iż mogę na Niego liczyć, a On zachowa to w tajemnicy. Jego lekko rozchylone usta, wygasły uśmiech, ból w źrenicach, oraz mój cichy szept - 'prima aprilis, przecież!'. tak banalna sytuacja, a uświadomiła mi cholernie ważną rzecz. przekonałam się, że mogę mówić Mu wszystko. nie otrzymałam mimowolnych tłumaczeń, a to o czymś świadczy. gdyby nie to, że ma tak wiele walorów do zmarnowania, poleciłabym Mu zakon. idealnie utrzymywałby tajemnicę spowiedzi.
|
|
 |
|
Ty za kilkadziesiąt lat będziesz siedzieć w bujanym fotelu, chwaląc się milionem dyplomów, odznak. my kaszląc co chwila przez problemy z płucami, będziemy wspominać to, co jest teraz. będziemy unaoczniać szczęście. więc nie mów, że się niszczymy, psujemy, schodzimy na dno. my jedynie chcemy mieć świadomość tego, iż wykorzystaliśmy to co otrzymaliśmy.
|
|
 |
|
. bo tęsknię za szczęściem .
|
|
|
|