 |
spadam jak pezet, ale nie jestem jak grubson - nie chcę tego naprawić
|
|
 |
nienawidzę, kiedy mierzysz mnie wzrokiem delikatnie przygryzając wargę. kiedy moje usta krzyczą o dotyk Twoich. a ja mam obowiązek przytrzymywać je zębami bo niestety nie mam w pobliżu sznurówek, a tych od trampek niezwykle mi szkoda.
|
|
 |
- jak, powiedz mi jak do jasnej cholery można być z kimś pół roku i nic do niego nie czuć ?! wrzeszczała, a on tylko stał i patrzył jak lecą jej łzy. - co teraz już kurwa odwagi zabrakło ? zaczęła nim szarpać... w końcu osunęła się o ścianę siedziała i płakała, jak dziecko.. - Ja, ja nie chciałem Cię skrzywdzić.. tak będzie lepiej, dla Ciebie.. - W dupie mam taką troskę! wyjdź, nie chcę na Ciebie patrzeć.. A gdy wychodził, po szeptała : wróć, proszę cię wróć się, tak strasznie Cię kocham.. błagam zawróć..
|
|
 |
cała zakrwawiona, podbiegła do niego. - nie, nie, nie. - zaczęła krzyczeć, szczypiąc się na wszystkie możliwe sposoby. - jesteś i będziesz. tak, tak, tak. - wypowiadała pomiędzy próbami na złapanie oddechu. ręce. pokaleczone od szkła ręce. rozbijanie filiżanek z których wspólnie pijali czekoladę wymieniając się najsłodszymi pocałunkami świata. jego puste, tępe spojrzenie, utwierdzające ją w fakcie, że o dziś musi radzić sobie sama. jak dziecko oddanie do domu dziecka. jak szczeniak, oddany do schroniska. - bądź. nie rób mi tego. - błagała osuwając się z niemocy na nogach. - byłem. przepraszam, że byłem. - wypowiedział, napięcie odwracając się w drugą stronę. wiedząc, że gorszą krzywdę zrobił jej swoją obecnością niż tym, gdyby nigdy się nie pojawił. pozostawiona sama sobie z zakrwawioną koszulka, zaczęła strzepywać opiłki porcelany, które ówcześnie starała się wgniesć w swoją klatkę piersiową z nadzieją, że uda jej się dotrzeć do serca, uciszając jego krzyk. nieskutecznie.
|
|
 |
nie ma nic gorszego od zwyklego przyzwyczajenia. od zwykłego wyciągania z szafki dwóch kubków zamiast jednego i wybuchanie płaczem, na samo dno herbaty. nie ma nic bardziej toksycznego niż nadzieja, że coś trwa wiecznie. że uczucia nie przemijają, a ludzie nie odchodzą. widywanie kogoś jedynie po zamknięciu swoich oczu jest najgorszą, najbardziej prymitywną formą cierpienia. zapomnienie zapachu, dreszczy na plecach poprzedzonych dotykiem. z czasem spojrzenia, które kiedyś było wszystkim. a to wszystko odeszło, pozostawiając nas z pustymi rękami i sercem, jak okradziony ze swojego minimalnego dobytku, bezdomny. bez niczego.
|
|
 |
patrzył mi prosto w oczy, a serce aż wyło z bólu.
|
|
 |
the world is full of beautiful things like You.
|
|
 |
stop tryin' to steal my heart away.
|
|
 |
nie będę ukrywać, że o przyszłość się boję
|
|
 |
świat jest głuchy na Twoje łzy.
|
|
|
|