 |
Godzina 5. Właśnie wróciłam z melanżu. Padnięta jak zwykle. Alkohol nadal buzował mi w głowie. Spojrzałam na kalendarz. nagle dotarło do mnie co dziś za dzień. Dobry humor prysnął. Dzisiaj były Twoje urodziny. Zawsze w ten dzień siadaliśmy na dachu Twojego domu, przykrywaliśmy się kocem i godzinami patrzyliśmy w niebo i rozmawialiśmy. Zrobiłam sobie gorącą kawę, i siadłam przy oknie. Wzięłam do ręki telefon. W końcu zdobyłam się na odwagę i napisałam : ' Najlepszego . ' . Po paru chwilach dostałam sms'a : ' Dzięki. Wpadniesz do mnie? Będzie jak rok temu. Tęsknie za Tobą. Proszę..' . W tym momencie coś we mnie pękło. Zaczęłam płakać jak dziecko. W końcu miałam pewność , że mnie kocha. Nie miał w zwyczaju prosić. Odpisałam jedynie, to co zwykle mu pisałam : ' Zobaczy się ;) ' . Lecz On wiedział, że i tak przyjdę. Zawsze przychodziłam. Zawsze go kochałam.
|
|
 |
Ciągle tylko patrzę kiedy ze statusu "zaraz wracam" zrobisz się "dostępny" .
|
|
 |
Wypijając kolejnego Lecha, doszła do wniosku, że może żyć bez niego, a raczej musi. Będzie czuła zajebistą pustkę, której nikt szybko nie wypełni, ale co zrobić. Życie jest niesprawiedliwe... cholernie niesprawiedliwe!
|
|
 |
w pewnym momencie jesteś tak przyzwyczajona do samotności, że tracisz zdolność kochania.
|
|
 |
kiedyś będzie dobrze - powiedziała i zastrzeliła się.
|
|
 |
Nie szukaj ideału. Bo ideałów nie ma. Znajdź kogoś, kto zdenerwuje Cie jak nikt inny. Kogoś, czyj dotyk sprawi, że odlecisz do innego świata. Przy kim nie będziesz chciała udawać nic .
|
|
 |
nie widział tego, ale gdy tak razem leżeliśmy, wtuliłam się w jego szyję i po policzku spłynęło mi kilka krokodylich łez. chciałabym być zawsze tak szczęśliwa. nie musiał przypominać, że mnie kocha, wystarczyło powiedzieć, że jest lepiej. te kilka godzin trwały dla mnie krótką chwilę. może jestem dziecinna, ale wszystko we mnie krzyczało, żeby jeszcze nie odjeżdżał. kiedy już go nie było, poczułam tą okropną tęsknotę, która będzie mi towarzyszyła, aż do następnego razu kiedy go zobaczę. na pewno wtedy będzie miał kwaśną minę i jakiś problem, ale i tak przytuli mnie na przywitanie. już dawno się tak nie śmiałam i teraz chyba nic nie jest mnie w stanie tak rozweselić, jak jego nieudolne udawanie mojego śmiechu.
|
|
 |
Chciałabym mieć taki dzwonek, który dzwoniłby i informował mnie za każdym razem gdy o mnie pomyślisz. Ale nie chciałabym, żebyś Ty taki miał, bo dzwoniłby Ci bez przerwy, aż miałbyś tego dosyć.
|
|
 |
Jak chcesz mnie zostawić to udowodnij ze robisz to z serca,
podejdz i powiedz ze mnie nie kochasz,
powiedz dlaczego mnie zostawiasz !
powiedz ze to twoj wybór a nie twoich kumpli !
ze chcesz mnie zostawić z wlasnej woli,
ze chcesz, a nie musisz !
powiedz mi to w twarz, po raz pierwszy i ostatni,
dopiero wtedy Ci uwierze
|
|
 |
pierdol wszystko zostań Tap Madl.
|
|
 |
bezwładnie usiadła na zdartym parapecie, starej kamienicy. rozkoszując się dymem swojego papierosa, zaciskała zęby jak kilkuletnie dziecko, nieznoszące sprzeciwu. biła się z myślami, wyklinając boga. kosmyki jej blond włosów, bezwiednie opadały na jej czoło. uchyliła delikatnie okno, by poczuć na dłoniach, mżący deszcz, za którym tak przepadała. 'przepraszam'. usłyszała, ciche skomlanie za plecami. 'przebacz mi'. - wypowiedziane, półgłosem. nie odwróciła się. nie mogła znieść jego widoku. nie po raz kolejny. bijąc się z własną podświadomością, wychyliła się za okno, przekonana o słuszności własnej śmierci. złapał ją za ramiona, w ostatnim momencie. spojrzała na niego swoimi przeszklonymi do granic możliwości źrenicami i dała mu w twarz. 'nie będziesz decydował o moim życiu. ani o życiu ani o śmierci.' - wyszeptała, po czym gwałtownie skoczyła z okna. tak, aby nie zdążył jej po raz kolejny powstrzymać.
|
|
 |
siedziała na podłodze na środku pokoju. wokół niej leżały podarte fotografie. z jej oczu płynęły łzy. nagle drzwi do
pokoju otworzyły się, a w nich stanął on - powód jej płaczu. spojrzała na niego. jego oczy wbiły się w punkt lekko nad
jej głową. - dlaczego? - wyszeptała - dlaczego to zrobiłeś? dlaczego mnie zdradziłeś? - jej szept przerodził się w krzyk
-nienawidzę cię sukinsynie, nienawidze! - zalana łzami, prawie nie mogła oddychać. - kochanie, naprawde nie mogę z tobą być.
- odrzekł z ironicznym uśmiechem. zbliżył się do niej i ją pocałował. - spierdalaj! nie chce cię widzieć - krzyknęła. on
zaczął się śmiać i zostawiając jej żyletki na biurku, powiedział - tylko nie zrób sobie krzywdy, kochanie. - i wyszedł.
|
|
|
|