 |
Wiem, że ani trochę za mną nie tęsknisz. Nie zanczę dla Ciebie nic już od wielu dni. Jednak pozwól mi śnić i wierzyć, że nasza miłość się nie skończyła. Pozostaw mnie w swojej bajce na wypadek gdybyś jeszcze chciał pojawić się w moim życiu by jeszcze raz namieszać mi w głowie. Pozwolę Ci na to, mimo że wiem jak bardzo mnie zranisz. Pozwolę, bo bez Ciebie czuję się koszmarnie./Lizzie
|
|
 |
I chce by to On stał u naszego boku i pomagał nam w najdrobniejszych sprawach. By to On nas wspierał, bym czuła się zawsze bezpiecznie, bo tak czuję się gdy jest obok. Byśmy byli dla niego wszystkim, wszystkim co ważne i co będzie bronił swoją piersią. Pragnę być tym wszystkim również dla niego. Marzę o jedności, całości i uzupełnianiu. Wierzę w tą jedyną miłość.
|
|
 |
"Jak Cie proszę o rękę, to masz mi ja dać."
|
|
 |
Zrozumiałam jak bardzo można się pomylić, patrząc ludziom w oczy.
|
|
 |
ona nie potrafiła zostać, ja nie potrafiłem jej zatrzymać, obydwoje byliśmy równo porąbani i dźwigaliśmy nadbagaż przeszłości.
|
|
 |
znowu zaczynałem mieć nadzieję i to już wystarczająco parszywie bolało. jeśli pozwolę sobie wierzyć, a potem znowu dostanę w pysk, zaboli jeszcze mocniej.
|
|
 |
a potem przyjdzie śmierć. wszystko rozwiązując niczego nie wyjaśni. odejdziemy tak, jakeśmy żyli: osobno. świat nasz własny i jedyny musi nam wystarczyć do śmierci i po śmierci. byle tylko nie zgłębiać tej myśli do końca, byle tylko nie przemyśleć tego fizycznie. obumieranie rąk, mącenie się myśli, sen wieczysty przeżyty naprawdę: wtedy chwyta paroksyzm piekielnego, kurczowego strachu. odejdziemy tak, jakeśmy naprawdę żyli: osobno. zawsze pomiędzy potwornie wielkim światem i potwornie wielkim niebem, samotni.
|
|
 |
Mój świat kręci się wokół dwóch facetów.
|
|
 |
czasem mam lat cztery, a czasem cztery tysiące
|
|
 |
"... ale miłość choć przepali wszystko,
niepielęgnowana zamienia się w popiół."
|
|
 |
od wczoraj znowu śnieg mi zasypuje wszystkie marzenia, papiery i miasto, skręcone sznurkiem nerwów. następuje zima na wszystko.
|
|
|
|