|
Przyjdź na kolację, przygotuję to co najbardziej lubisz, zrobię grzanki z dżemem i opowiem Ci o miłości, jaka spotkała dwoje zagubionych w świecie ludzi. Opowiem Ci o ich pierwszym spotkaniu, niby zwyczajnym, a jednak mającym diametralny wpływ na ich przyszłe życie. Opowiem Ci jak dziewczyna zawróciła w głowie chłopakowi, który dawniej nie miał na uwadze nic, prócz własnej wygody i chęci zdobycia respektu wśród swoich znajomych. Opowiem Ci o ich wspólnych nocach, które spędzali na rozmowach o życiu, które mogły wydawać się nudne, jednak były tak twórcze i wciągające, że przeciągały się do południa następnego dnia. Opowiem Ci o prawdziwej miłości, która miała nie mieć miejsca, bo oboje się tego przez długi czas wypierali. Opowiem Ci jak oboje nie wierzyli w miłość, jednak gdy dotknęła ich strzała amora, nie chcieli niczego, prócz siebie nawzajem. Opowiem Ci jak płakała, bo wielokrotnie ją skrzywdził, jednak za każdym razem mu przebaczała. Opowiem Ci o nas kochanie./mr.lonely
|
|
|
Dzisiaj nie smakowało mu nic prócz wódki samej, która była – jak zawsze – niezawodna i przewidywalna. Niczego nie obiecywała prócz chwilowego raju upojenia i długiego piekła kaca. Stawiała sprawę jasno: wystawię ci jutro rachunek tak wysoki, jak wielkie będzie twoje szczęście dzisiaj.
|
|
|
pierwsze przekroczenie progu i już poczułam ten zapach starości, lekarstw, choroby. tutaj nieustannie toczy się walka. pod ścianą kilka marnych krzeseł, na jednym z nich zajęłam swoje miejsce. obok mnie starszy mężczyzna, czekający na schorowaną żonę. gdzieś dalej młoda dziewczyna z dziadkiem na wózku. tam w samym rogu starszy pan z walizką, czekający od kilkunastu minut na rodzinę. nieustannie wymijały mnie dziesiątki podobnych osób. każda z nich potrzebowała specjalnej pomocy medycznej. wśród nich byłam ja. moje serce z każdym uderzeniem biło coraz mocniej. ze łzami w oczach czułam coraz mocniejszy ucisk w klatce piersiowej. myślałam o najgorszym i tego też się obawiałam. chciałam wstać z krzesła i uciec, zamykając za sobą drzwi i nigdy więcej nie wracając tam. / erirom
|
|
|
teraz, gdy leżę znów w czterech ścianach chciałabym poznać odpowiedzi na pytania, które mnie dręczą. skoro moje serce jest już na tyle słabe, to czemu dalej tu jestem? czemu Bóg nie zabrał mnie do siebie? moje sny miały ukryte znaczenie i strach przed snem to strach przed śmiercią. czemu każdy starał się zrobić wszystko aby mi pomóc? znów mi się udało, jednak za kolejnym razem chciałabym odejść. jestem zmęczona. potrzebuje długiego snu. / erirom
|
|
|
Poczułam przez dłuższy moment ulgę. Jakbym mogła dosłownie na kilka krótkich chwil odskoczyć od tego co mnie męczy i dusi tak nieprzerwanie od wielu godzin. Chociaż byłam temu przeciwna to postawiłam wszystko na jedną kartę i wzięłam długi, zimny prysznic, którego nie powinnam przy chorobie stosować. Ale to był bardzo skuteczny sposób na uwolnienie się od myśli, którymi żyje od pewnego czasu. Poczułam ulgę i spokój. Ale czy na długo? Nie, na pewno nie, bo powróciłam do siebie. Zamknęłam się w pokoju i włączyłam muzykę, w której i tak ciężko mi się odnaleźć. Jednak coś zrobiłam i nikt nie ma prawa mi zarzucić tego, że stoję w miejscu i nic nie robię, bo jeszcze daje z siebie resztki sił, które mogę dać, które jestem jeszcze w stanie przekazać. Aczkolwiek zapewne zaraz to się skończy. Jak wszystko inne co wydaje się być długotrwałe, a nawet i wieczne, a kończy się w ciągu jednej sekundzie.
|
|
|
Złamię tą granicę jeszcze w ciągu najbliższych godzin. To jest bardziej niż pewne. Nie dam rady wytrzymać sama ze sobą. Co zrobię, tego jeszcze nie wiem, ale każdy plan ucieczki będzie dobry tylko po to, aby na chwilę zapomnieć o tym wszystkim co myślę. Przynajmniej może jakoś się uda zapomnieć, oderwać od rzeczywistości, w której nie jestem sobie znaleźć miejsca. Może zaczytam się w książce, a może właśnie zajmę się nauką? Chociaż i tak nic mi nie wejdzie do głowy. Wiem to już teraz, bo dziś jest gorzej niż wczoraj. Dziś przeżywam wszystko bardziej i większym stopniu niż to miało miejsce wczorajszego wieczoru, ale przynajmniej dobę temu jeszcze miałam podstawę do tego, aby się uśmiechnąć, niespodziewanie, ale jednak, a teraz? Nie ma już nic. Żadnej podstawy do tego, żadnej wiary, ani tym bardziej siły.. Coś czuję, że stanęłam na przegranej pozycji i nie jestem pewna, czy ruszę do przodu, aby pokonać własne słabości.
|
|
|
Proszę Cię, zamilcz. Nie chcę słuchać już tego wszystkiego o Nim. Nie chcę słyszeć wewnątrz Jego imienia. Nie chcę pamiętać tego, jak wygląda. Nie chcę pamiętać Jego uśmiechu, Jego tęczówek, które tak przyciągnęły. Nie chcę pamiętać Jego miłego charakteru, nie chcę pamiętać tych ciepłych słów, które dostałam od Niego na dobranoc, a którym nawet nie zaprzeczyłam, bo nie byłam w stanie. Zrozum, nie chcę i nie mogę. Za bardzo wtedy zaczynam się nakręcać, a znam siebie i wiem jakie jest życie. To tylko są takie moje marzenia, które wypowiadam na głos, bo to się nie spełni, nie ma szans. Muszę to zrozumieć zanim będzie za późno. Dlatego mówię do Ciebie moje sumienie.. Nie przypominaj mi o Nim. Przynajmniej przez ten tydzień pozwól mi się od Niego uwolnić, chcę to wszystko przetrwać bez jakiś złych myśli, bez nadziei, bez... marzeń, proszę?
|
|
|
Chyba odbiło mi już do reszty. Nie mogę przestać o Nim myśleć. Odkąd tylko Go zobaczyłam, zawładnął moimi myślami do tego stopnia, że praktycznie nic się teraz tak bardzo nie liczy, jak chęć spotkania się z Nim... To takie dziwne i zabawne zarazem uczucie. Bo wciąż przed oczami mam Jego spojrzenie, te błękitne oczy, które tak mocno spoglądały w moje tęczówki. I ten cudowny, słodki uśmiech, który nie schodził ani na chwilę z Jego twarzy... ale to była chwila. Chwila podczas, której tak wiele się wydarzyło, podczas, której tak wiele się zmieniło w moim codziennym życiu... Przez chwilę nawet zaczęłam się zastanawiać, czy to będzie miało jakiś sens w dalszej przyszłości, ale dość szybko zostałam przebudzona z tego jakże pięknego, ale i zarazem pełnego marzeń snu. Tak, wiem, że to nie ma żadnej przyszłości, wiem, że to nie możliwe, aby taki chłopak, jak On chciał spojrzeć na coś takiego, jak ja. Bo przecież nie ma nic we mnie pięknego, nie ma nic idealnego...
|
|
|
Dawno czegoś takiego nie czułam. Chyba już kilka miesięcy odkąd ostatnie historie miłosne miały zakończenie.. A teraz coś znów się ze mną dzieje, coś czego nie jestem w stanie opisać, z kim nie mogę o tym porozmawiać. Bo przecież z kim? To staje się tak cholernie nasilającym bólem, przed którym nie jestem w stanie uciec, które chcę się chociażby na chwilę pozbyć. Nie dam rady go ciągnąć, nie dam rady tego wytrzymać, aż w takim stopniu jak jest to możliwe do zrealizowania. Zbyt wiele myśli krąży wokół jednego tematu, przed którym nie ma ucieczki. Nie wiem czy dam sama radę to przetrwać, nie wiem czy na nowo nie przeżyję kolejnego zawodu na kimś kto mnie zafascynował i w jednej chwili tak silnie zauroczył.
|
|
|
To nie jest do wytrzymania. Tego nie da się normalnie ogarnąć, zrozumieć. Chyba za bardzo skomplikowałam swoją drogę życiową, a może to mój charakter jest tak bardzo poplątany, że nie jestem w stanie dostrzec tego, co źle robię? Gubię się, gubię się i to cholernie mocno w swoim zachowaniu. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca chociaż wiem co powinnam robić, czym powinnam się zająć. Nie wiem, jak przetrwam teraz to co się dzieje, to co może się wydarzyć, bo za bardzo wszystko się miesza. Z jednej strony jest radość, ale zaś z drugiej dopada mnie wewnętrzny niepokój i strach, że to jest przejściowy stan, w którym zostanę upokorzona i... sama. Boję się więc ryzykować, a tak bardzo bym chciała, aby coś w końcu poszło po mojej myśli. Lecz czy kiedyś tak będzie? Czy kiedyś jeszcze będę mogła się szczerze uśmiechnąć do ludzi i nie zakrywać w kłamstwach smutku?
|
|
|
Zastanawiam się dlaczego tak się właśnie stało. Dlaczego musiałam się znów na kimś przejechać, dlaczego kolejna osoba w życiu, której byłam w stanie bezgranicznie zaufać zawiodła? Dlaczego od nowa muszę toczyć walkę sama ze sobą, z własnymi myślami, emocjami i zarazem tym ciężkim, rozpierdalającym od wewnątrz bólem? No pytam się dlaczego tak jest. Nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz, ale ile tego można znosić, ile można oczekiwać i udawać, że nic się nie dzieje? Chyba mam prawo do jakiś wyjaśnień, bo chcę zrozumieć co jest nie tak, gdzie popełniam błędy, że najważniejsze mi osoby zawsze odchodzą.. Nie jestem w stanie znaleźć na to odpowiedzi teraz, a tak bardzo jej potrzebuję. Chyba bardziej niż kiedykolwiek przypuszczałam, ale przecież kogo to obchodzi... Na nowo zostaję zdana sama na siebie i na walkę z pustką i samotnością.
|
|
|
|