|
Dwóch za dwieście, ruch na mieście, ciemne przejście na śródmieście, a na wjeździe rano jeszcze obrys kredy.
|
|
|
Tu w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiednim czasie ślepy malarz ciągnie kreskę, jakby pędzlem na obrazie. Póki na sztaludze płótna jego twarz ma wiele imion nie mam złudzeń, że od jutra, rzeka musi dalej płynąć.
|
|
|
Podziurawiona architektura, jak z bajki która uśpiła czujność jak Barbituran, czarny okular, przy tej latarni akurat, skończyć może nawet niezniszczalny o kulach.
|
|
|
Setki mieszkań, non stop wierzę w cud tu, zdolni do buntu, patrz, mają za głupców nas czy to ten
ustrój dla podgatunków, raj? nie mi oceniać, wolę rap, to do wolności skrót mój, stopa, clap.
|
|
|
azyl znaczy luz, bity, rap, jeśli nie wiedziałeś, zdmuchnij kurz z płyty, brat.
|
|
|
Mc's są tu po to, żeby zmienić słowo w złoto
|
|
|
Nawet bez ambicji, że cokolwiek dostrzeżesz - patrz trochę szerzej, patrz trochę szerzej
|
|
|
Ej, nie bądź chłopcem, schowaj tę pogardę, wiem, że kryjesz pod nią strach przed tym co jest obce, to prosty chwyt, nie próbuj go ze mną. Mam dość tych dni uwikłanych w codzienność.
|
|
|
Z dnia na dzień, żeby wzrok przywykł uczę moje dni zmiany perspektywy, bo wciąż wąsko widzą mimo tylu przynęt, a tak trudno zwiększyć im horyzont choćby o centymetr
|
|
|
Powietrze było pełne dziwnych przeczuć, tych znieczulonych spojrzeń, których dawno nie czuł
|
|
|
Martwisz się tą sytuacją? Czy przymykasz oczy? Ulica ma ścieżki, po których sam diabeł kroczy
|
|
|
wartości nie kupisz nawet najdroższą monetą
|
|
|
|