 |
Nigdy nie urodzi się lekarz, który byłby w stanie mi pomóc. Żaden kardiochirurg nie wyjmie z serca raniących kawałków połamanych marzeń, tak samo jak żaden neurochirurg nie uciszy żądlących wspomnień. Dermatolog nie przepisze maści, po użyciu której zbledną moje blizny. To nie takie blizny. Okulista nie wyjmie z oczu obrazów, które widziały. Laryngolog nie wyczyści gardła ze słów, które przez nie przeszły. I żaden lekarz nigdy nie przeprowadzi transfuzji krwi tak, żeby pozbyć się z mojego ciała trucizny, która mnie zabija.
|
|
 |
gubiąc łzy w strugach deszczu..
|
|
 |
stanęła przed Nim zupełnie naga, obdarta ze wszelkiej prywatności i intymności. z sercem na dłoniach i naiwną wiarą dziecka powierzyła Mu je, z nadzieją że będzie bezpieczne. /slaglove
|
|
 |
po prostu tu bądź i pomóż mi odgrodzić się od przeszłości. widząc łzę na moim policzku, weź chusteczkę i dokładnie ją zetrzyj. wyrzuć ten stary, wyleniały koc i chodź, przytul mnie mocno. pomóż mi zrobić tych kilka małych kroków, abym mogła wreszcie pojąć, jak obchodzić się ze szczęściem.
|
|
 |
Ale ta nadzieja.. bez niej byłoby łatwiej.
|
|
 |
Chcę usnąć i obudzić się w ramionach osoby, która scałuje łzy z moich policzków i spokojnie wyjaśni, że całe te moje dotychczasowe życie było tylko snem. Koszmarem, którego kres właśnie nadszedł.
|
|
 |
przy jednym z oddechów, zdała sobie sprawę, że już nie ma o co walczyć.
|
|
 |
z lekkim wahaniem, spoglądaliśmy na siebie. każda sekunda była przeplatana ulotną pewnością, a każda minuta zwiększała ból. niedopowiedziane słowa, urwane nadzieje i zdeptane serca walały się gdzieś obok, lekko dymiąc i dopalając się u naszych stóp. a my nie mieliśmy już niczego, nawet marzeń. nie mieliśmy przyszłości, tej wspólnej. a jednak to puste miejsce, które zostawiłeś w moim sercu, to puste miejsce mimowolnie wciąż czekało..
|
|
 |
szła przez życie sama i jedynie tęsknota wlekła się za nią, jak zbity pies, nie odstępując jej na krok.
|
|
 |
Układała się do snu, a noc szeptała do jej ucha kołysankę. Wiatr na dworze uderzał w zamarznięte szyby, a krople deszczu wystukiwały znaną melodię, rozbijając się o parapet. Znowu jej smutne oczy wpatrywały się w sufit, a łzy bezsilności wsiąkały w poduszkę. A gdy nad ranem zastawał ją świt, czuła że zwyciężyła. Jest tu nadal, a wraz z nią satysfakcja z walki, wygranej nocą.
|
|
 |
garstka ludzi, z którymi zawsze jest o czym pogadać.
|
|
|
|