 |
...a Ich idealne dopasowanie sprawdzało się na każdej płaszczyźnie do momentu, gdy coś poszło nie tak... Kłótnia za kłótnią, sprzeczki i brak zrozumienia. Porozumienie schowało się z kąt i oglądało wszystko z odległości, i tak przez dłuższy czas do póki nie przyszedł koniec na swych potężnych nogach zakradając się wielkimi krokami. Gdy końcowi wydawało się, że wygrał zaczęło wkradać się porozumienie, przestało już chować się w kącie- nie wiadomo czemu, wraz z porozumieniem pojawiła sie nadzieja i zbiegi okoliczności, które za wszelką cenę chcą pokazać ze jeszcze tu istnieją. Zakończenie tej historii jest dalej w teorii, w teorii której nie zna jeszcze żadna ze stron.
|
|
 |
...a uprawianie miłości wychodziło im niczym z najlepszej komedii romantycznej. Bo kto normalny podczas tak intymnych sytuacji śmieje się wniebogłosy, spada z łóżka albo je lody? Kto spija alkohol i zjada bitą śmietane w połączeniu z ciekłą czekoladą z drugiej osoby? Kto robi to na drzewie? I kto nie ma całkowitego wstydu przed drugą osobą? Kto normalny zjada pizze w trakcie, a później dalej jak niewyżyty garnie się do sukcesywnego okazywania swoich uczuć ? Kto robi to po kilkaaa razy, raz po raz z przerwami na papierosa- przy tym ciągle sie śmiejąc? To wszystko było jak jedna osoba - w dwóch ciałach, połączenie dusz - niemalże na każdej płaszczyźnie.... /walnienta.realistka
|
|
 |
Ten pocałunek miał dodać otuchy, powiedzieć wszystko,czego nie było czasu wyrazić słowami.
|
|
 |
definicjamiloscii /
2) bo nigdy nie będzie mi Go dosyć... wystarczająco... tak, On. Teraz. Na dzisiaj. Na jutro. Na kolejne dni, tygodnie, miesiące i lata. Nie rozdrabniając się - na zawsze. Dobrze?
|
|
 |
definicjamiloscii /
1) Marzenia? Mieć Go w dalszym ciągu. Być z Nim, tworzyć razem ten perfekcyjnie nieidealny świat. Walczyć z Jego zazdrością, kiedy nie dociera do Niego nic, a potem gdy ochłonie, zaczyna rozumieć pozę jakiego idioty przyjął. Walczyć ze sobą i nie ograniczać Go. Wspierać w Jego pasji, jaką jest piłka nożna, bo jest genialny, a Jego zapał, jeśli zgaśnie, to tylko przez polskie realia w tym sporcie. Być przy Jego boku przy dążeniu do każdego z obranych celów. Zamieszkać razem. Wspólnie gotować, za każdym razem wychodzi nam to epicko. Spać z Nim, bo kocham, kiedy odsuwam się o kilka centymetrów, a On przysuwa się automatycznie i przytula mnie do siebie. Patrzeć ciągle na Jego uśmiech i w te cudowne niebieskie oczy, które mówią mi wszystko. Całować się z Nim. Kochać się z Nim. Przytulać najmocniej, bo uwielbiam te ramiona. Jego pragnę, Jego chcę - jest moim z każdą minutą coraz bardziej zdobywanym marzeniem, które nigdy nie dobrnie do końca,
|
|
 |
Krzyczę sama do siebie w środku, błagam sama siebie o to by mieć tą siłę, przecież nie moge sie mazać, przecież musi juz chyba tak byc jak jest... Tak nie po mojemu.
|
|
 |
A teraz tylko 4 ściany wysokie, zgaszone światło i odbijające się światło od laptopa w takich małych przeźroczystych kryształkach spływających mi po twarzy. Nie mam siły na udawanie już, że jestem silna, że mi jej nie brakuje, udowadnianie wszystkim, że tak nmiało być. Gówno ! Tak nie miało być. Miało być na zawsze w szczęściu i chorobie...
|
|
 |
I czemu jestem tak naiwna mimo, że poznałam sie już troche na tym życiu i ludziach.?! Moze dalej mam nadzieje, że gdy coś jest czarne to jest czarne, gdy białe to białe. Czuje ta cholerną pustke w środku mimo, że tyle silnych uczuć jest we mnie... Nic już nie jest czarne i białe, zostały odcienie szarości.
|
|
 |
I to ja robię błędy, ja mówię za dużo, ja wcześniej się nad tym nie zastanawiam, plotę bez sensu i potem mam dostawać za to baty. Przeze mnie to się psuje. Mi trzeba tego wszystkiego dopakować, żeby obciążyć moje sumienie, żeby załączyć wyrzuty sumienia. Ja jestem tą złą, zrozumiałam. Za każdym razem coś się kończy przeze mnie. Tylko powiedz mi w takim razie - dlaczego kurwa to ja płaczę? Dlaczego nie mogę mówić, choć mam w głowie pełne, składne zdania, ale cholera, nie, nie mogę, bo mam zaciśnięte gardło? Dlaczego mi jest tak zimno, pusto, mam ochotę się zachlać po prostu, położyć gdzieś - w tym deszczu, w błocie i nie pamiętać? Dlaczego ja, skoro podobno nie mam serca, a cała ta relacja jest mi w chuj obojętna?
|
|
 |
Płuca odbijały się o łopatki od ostro przyspieszonego oddechu. Serce się poddawało - wcale nie z tego wysiłku. Dobiegłam. Zatrzymałam się, łapiąc pośpiesznie równowagę na krawędzi tego życiowego urwiska i próbując się otrząsnąć, by nie zrobić sobie jakiejkolwiek krzywdy. Przy zasypianiu łzy podświadomie już wydostawały się spod powiek, ale to poranki były największą katorgą, gdy zmęczenie ciała opadało, a dusza była wycieńczona jak po najgorszym scenariuszu snu i z każdą sekundą dotkliwiej uświadamiała sobie, że to nie to, lecz rzeczywistość.
|
|
|
|