 |
|
Z błękitów czerni gdzie złość oświetli drogę
Zgubiłem sens i odnaleźć go nie mogłem
Własny świat nagle wydał się tak obcy
Tak pusty, chłodny, nieistotny
|
|
 |
|
Nie zadawaj pytań to nie usłyszysz kłamstw
Chowam coś w sobie, czego nie uwolnię
Mniej wiesz o mnie to śpisz spokojniej
|
|
 |
|
Bo znów wybieram bycie sam na sam ze sobą
I choć z Tobą to jakbym szedł przez życie sam samotną drogą
|
|
 |
|
Chyba jestem zły, bo nie jestem z
A obok między sercem i głową
Mną a Tobą
Między ciszą i rozmową
|
|
 |
|
Są chwile w których chcesz być sam
Nie ważne ilu naokoło ludzi
Tylko Ty i Twój własny świat
Bo ten realny czasem chcesz opuścić
|
|
 |
|
I o co tyle milczenia?
Lepiej mów, że mam serce z kamienia,
Że się zmieniam, jak moda,
Kobieta i szczęście, i woda.
|
|
 |
|
I o co tyle milczenia?
W takiej ciszy źle brzmi: "do widzenia",
Ja nie proszę, nie płaczę,
Ja kocham codziennie inaczej.
|
|
 |
|
"Ale niech słowo "kocham" jeszcze raz usłyszę,
Niech je w sercu wyryję i w myśli zapiszę".
|
|
 |
|
On bierze telefon by do niej dzwonić, lecz
,,Co będzie jeśli u niej ktoś jest?''
Ona przenigdy też nie zadzwoni, nie
Niemądrzy i uparci ludzie. Przecież...
|
|
 |
|
We put our glass to the sky and lift up
|
|
 |
|
Or we're becoming one because I'm melting into your body
one being, heartbeating, universe falling
The ground split right between us and that concrete
Separated my love, I could hear her calling
Separated, but I could hear her calling
Goodbye forever, never see you again
|
|
 |
|
No emotions, you on my shoulder
Me lead and you follow
|
|
|
|