  |
|
` mogłeś na mnie liczyć przez długie miesiące naszego wspólnego życia. Mogłeś zadzwonić o czwartej nad ranem, a ja odgadując Twoje pijane słowa przychodziłam natychmiast tam gdzie byłeś. Mogłeś obudzić mnie telefonem o każdej porze, a ja i tak zawsze odebrałam. Mogłeś w złości cisnąć we mnie słowami, po których rany są obecne we mnie do dziś. Mogłeś stawać przed moją mamą z bukietem kwiatów mi nie dając ani kolca z róży bo chciałeś się jej podlizać. Rozumiałam wszystko. Szkoda tylko, że dzisiaj ograniczamy się do wspólnego ćpania z przekonaniem, które mówi jakie to życie jest zjebane. / abstractiions.
|
|
  |
|
` siedząc na parapecie nie ważne z czym. Czy to pobudzająca kawa, rozgrzewające kakao lub porywająca książka. Nie ważne z czym bym tam siedziała i tak nie jest jak kiedyś. Nie jest jak kiedyś bo nie ma miłości w sercu. Nie ma świadomości o Twojej obecności. / abstractiions.
|
|
 |
|
A w Twoich oczach widziałem wzruszenie, to uczucie..
|
|
 |
|
Znów spotkalibyśmy się wśród chwil
Co blakną, choć pielęgnuję je z całych sił.
|
|
 |
|
A wiesz co jest najgorsze? że uczę się z tym żyć.
I staje się tym kim, najbardziej nie chciałem być.
Stoi przy mnie tyle osób, a nie zna mnie prawie nikt...
|
|
 |
|
Ogień w oczach, którego nie ugasiły łzy.
|
|
 |
|
Dlaczego milczysz? Zastanów się w ciszy
Zanim ci odpowie blask płonących zniczy.
|
|
 |
|
Oddaje się nawykom żyjąc cierpieniem innych.
|
|
 |
|
Ile to już razy gdy leżałem w nocy,
nie mogąc zasnąć,
szukając pomocy,
kiedy problem mnie przytłoczył -przejrzałem na oczy.
|
|
 |
|
Nic mnie nie cieszy bo od środka umieram,
start od zera tak z dnia na dzień.
|
|
 |
|
Spadam na ziemie, trud znów przygniata mnie.
|
|
 |
|
Jeśli dziś jest jutro, to jutro mamy problem.
|
|
|
|