|
opadają ci ręce, oczy momentalnie zalewają się łzami. masz ochotę odejść z tego świata. nawet płatki z mlekiem tracą swój smak, a koleżanki denerwują jak nigdy. mam rację? to oznaki nieszczęśliwej miłości, mała.
|
|
|
wracam myślami do naszych początków, kiedy siadał naprzeciwko obejmując mnie nogami. łapał moje dłonie w swoje i kazał mi opowiadać jak spędziłam te godziny, podczas których się nie widzieliśmy. słuchał tego mojego pierdolenia o łażeniu, obieraniu ziemniaków, sprzątaniu, moich nieudolnych próbach gotowania i innych pierdołach. opowiadałam jak zawsze przesadnie gestykulując, ale wystarczyło, że w ten specyficzny sposób zaczynał dotykać moich dłoni, a ja zapominałam języka w gębie. patrząc na niego, mającego twarz kilka centymetrów od mojej z lekko rozchylonymi ustami i przeszywającym spojrzeniem, zaczynałam jąkać się jak ostatnia popaprana i zapominałam o czym mówię. wtedy najczęściej pytał: - i co kochanie jeszcze robiłaś? - po tym pytaniu nachylał się nade mną i ustami zaczynał muskać moją szyję, najpierw delikatnie, ale od tego cholerstwa w opowiadaniu myliłam ziemniaki z mandarynkami i nie mogłam się skupić na żadnym zdaniu. nieźle na mnie działał. i do dzisiaj nic się nie zmieniło.
|
|
|
widziałam go tak często, że aż się zakochałam. teraz widuję go tak rzadko, że trudno mi zapomnieć.
|
|
|
gdyby kochał każdy centymetr twojego ciała, każdy milimetr duszy, każde uderzenie serca, nie odszedłby.
|
|
|
patrząc mu w oczy, widzę w nim mojego przyszłego mężczyznę. ile bym dała, aby znów się nie pomylić.
|
|
|
bardzo miła z ciebie dziewczyna, ale nie moja wina, że z niego jeszcze milszy chłopak. więc nie miej mi za złe mała, że znów z nim swój język splatam.
|
|
|
zniknąłeś jakby cię w ogóle nie było. zaczynam się zastanawiać czy moich ust nie dotykało powietrze, czy za rękę nie łapał mnie wiatr, a oddechu na moich plecach nie zostawiał przeciąg.
|
|
|
po tylu latach, wciąż lubię wracać do tego dnia, gdy... szliśmy wąskimi alejkami wtuleni w siebie, ktoś obcy mógłby pomyśleć że jesteśmy parą. - w sumie to poprosiłem cię o spotkanie żeby ci coś powiedzieć - rzucił odpalając papierosa. - co takiego? - zapytałam wyciągając mu z ręki szluga i rzucając go pod nogi. - co takiego? źe ciągle o tobie myślę, chciałbym mieć cię ciągle przy sobie, uwielbiam z tobą rozmawiać, uwielbiam twój uśmiech, uwielbiam widzieć cię szczęśliwą, kocham cię po prostu - syknął. milczałam, chciałam powiedzieć, że czuję do niego dokładnie to samo ale nie dałam rady, podeszłam tylko bliżej niego, stanęłam delikatnie na palcach i lekko musnęłam jego wargi. - też cię kocham - wyszeptałam i wtedy pierwszy raz od dwóch dni zobaczyłam uśmiech na jego twarzy.
|
|
|
beztroskie "dobranoc" rzucone z twoich ust, już nawet mnie nie śmieszy. jesteś tak nieświadomy konsekwencji względem tego co zrobiłeś. teraz żadna część dnia nie jest dobra, a już na pewno nie noc.
|
|
|
drogie serce, piszę do ciebie by uzmysłowić ci, że tęsknie za twoim biciem i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś wystukasz rytm życia w mojej klatce piersiowej.
|
|
|
przeżyj to, zobacz czy zachodu warte.
|
|
|
chciałabym mieć znowu te marne sześć lat. chciałabym szaleć za Brathankami, nocować znów u babci, budzić się rano pod jej pierzyną, która przez noc omal mnie nie udusiła, piec z nią ciasta. chciałabym, żeby moje prace domowe ograniczały się do kilku kolorowanek i żebym z zaciekawieniem rozkminiała o miłości. cholernie bym chciała, żeby moje serce było teraz w całości, bez żadnych pęknięć i bólu kumulującego się gdzieś w jego środku, żeby tuż po pojawieniu się gwiazd, z pierwszym nocnym łykiem herbaty, wybuchnąć.
|
|
|
|