|
ja nigdy przyjacielu nie zawrócę w pół drogi, śmieję się brat i znów zabieram głos, i znoszę bez szemrania to co przynosi los
|
|
|
ja znam na własnej skórze tę wzloty i upadki
|
|
|
wbijam w to chuj poznałem w życiu dramat, idę wyprostowany wśród tych co na kolanach
|
|
|
wciąż jestem tu to prawda tak jest, tu wódka kradnie wolność w zamian łagodzi stres
|
|
|
sam juz nie wiem co myślę i czego potrzebuję, teraz zakładam kaptur, idę z ziomkami pić, nie chcę odkryć przed śmiercią, że nie umiałem żyć
|
|
|
trudno żyć bez emocji, czy mnie słyszysz człowieku? kiedy jestem w melanżu zbyt wiele nie oczekuj
czasem sieję zniszczenie, nie przynoszę radości
|
|
|
znowu zamykam oczy, prześladują mnie zmory, nadal ciągnie się za mną poplamiony życiorys, choć brakuje pokory, wciąż pozostaję szczery
|
|
|
znów alkohol mnie wzywa kiedy los mnie zawodzi
|
|
|
nie chcę już świata zmieniać, ciężko wytrwać mi czasem w swoich postanowieniach
|
|
|
alkohol i te prochy, dziś polegam na sobie, tylko ja mogę stawić czoło własnej chorobie
|
|
|
prawdą jest, że chwilami zapominam o Tobie, moje drugie ja, każe koncentrować na sobie, jestem typkiem z wadami, w sumie jak każdy człowiek, dawno gdzieś zaniedbałem swoje psychiczne zdrowie
|
|
|
moje dłonie są ciężkie, toczę ze sobą bitwy, wiem jak trudno jest czasem złożyć je do modlitwy, brakuje mi pokory, serce krzyczy litości, ziomuś wiem, że nie jestem żadnym wzorem świętości
|
|
|
|