 |
siedzieliśmy razem na dachu przez noc, która wydawała się wiecznością. brakowało nam tchu podczas rozmowy, tak byliśmy nienapojeni sobą nawzajem. nazywałam gwiazdy Twoim imieniem a Ty nieudolnie brałeś mnie na barana, żeby ułatwić mi ich dotknięcie i sprawić, żebym była bliżej nieba, które zawsze starałeś mi się uchylić. Ty tego nie potrzebowałeś, twierdząc że to ja jestem Twoim niebem. teraz siedzę tu sama. znowu nie mogę złapać oddechu, ale nie jest to spowodowane nadmiarem słów. najbardziej bolesne jest to, że nie mogę spojrzeć w niebo. nawet nie wiesz jakie trapiące jest siedzenie z zamkniętymi oczami. przecież obiecałam sobie, że już więcej na Ciebie nie spojrzę. przecież w każdej z tych pieprzonych gwiazd jesteś Ty.
|
|
 |
kocham skurwysynów, którzy potrafią wylać wiadro wody na moją jedyną odpaloną zapałkę, którą nieusilnie starałam się wskrzesić przez tak długi okres czasu po czym mają problem, że zgasła.
|
|
 |
kiedyś najlepiej nam się rozmawiało milcząc. teraz milczymy bo najgorzej jest nam rozmawiać.
|
|
 |
podobno, kiedy urządzili nas pszczoła stajemy sie madrzejsi. ja żeby zrozumieć jak skończonym frajerem jesteś, musiałabym sie cała wpierdolic do ulu.
|
|
 |
"Rozstania, powroty, czasem bez chęci powrotu.
Jak się jebie, to wszystko
I gdzie jest wtedy zdrowy rozum?"
|
|
 |
"36 i 6 stopni Celsjusza
70 procent wody i dusza
5 litrów krwi, jedno serce ją tłoczy
i jeden ty by to wszystko zjednoczyć"
|
|
 |
Nie obiecuję ci, że zapomnisz. Nigdy nie zapomnisz, ale nauczysz się żyć z tą świadomością. Będziesz mogła patrzeć na niego i słuchać jego głosu, a później odejdziesz, by pocałować człowieka, który zastąpi jego miejsce... Nie obiecuję ci, że już nigdy nie będziesz o nim myślała. Będziesz, ale ze spokojem...Obiecuję ci, że nauczysz się żyć bez niego. I nie potrzebujesz nikogo, bo sama to potrafisz.
|
|
 |
i wiem, że będzie mi ciężko. ja tam- ty tu.. razem, ale osobno /paradoksalnie
|
|
 |
jestem najszczęśliwszą a zarazem najbardziej nieszczęśliwą i zakłopotaną dziewczyną na świecie. jak to możliwe? otóż, jak można inaczej nazwać fakt, że spotkałam mężczyznę mojego życia a za tydzień wyjeżdżam? fuck, zawsze coś, zawsze ktoś.. /paradoksalnie
|
|
 |
siedzimy, myślimy, tęsknimy, wybaczamy, wspominamy, piszemy, pragniemy tych naszych kochanych mężczyzn. a oni? dla nich zawsze ważniejsze będzie spotkanie z kumplami i czill przy świeżo skręconym blancie. /paradoksalnie
|
|
 |
różnimy się od siebie- to fakt, ale, paradoksalnie, to może właśnie dzięki temu tak idealnie do siebie pasujemy? dopełniamy się każdy gestem, dotykiem, westchnieniem, pocałunkiem. nawet nie jestem w stanie opisac tego, jakie uczucia mną targają. ostatnio źle sypiam- tak, to twoja wina kochany. /paradoksalnie
|
|
 |
Potrójne, podwójne, poczwórne spierdalaj - to złudne, nietrudne i wtórne, więc nara.
|
|
|
|