 |
|
"Popatrz mi w oczy i powiedz, wykrzycz, że nigdy nic nie znaczyłam...
|
|
 |
|
"Tak! Tak wiem, że jestem chujowa, gruba, wiecznie smutna, nienormalna, psychiczna, okropna, brzydka, najgorsza, nic mi w życiu nie wychodzi! Wiem to kurwa!! Powtarzam to sobie dzień i noc, więc nie musisz mi tego przypominać!!"
|
|
 |
|
"Nie mów mi, że wiesz co czuję... Bo to ja płakałam, kiedy Ty spałeś..."
|
|
 |
|
"Rób to co kochasz... gdzie kochasz... i z kim kochasz. Co Cię interesują inni ?!?!?!?!?!!!!"
|
|
 |
|
" Musisz natychmiast przestać: 1.) próbować zadowolić wszystkich; 2.) bać się zmian; 3.) żyć przeszłością; 4.) za dużo myśleć..."
|
|
 |
|
Przychodzi tu. I pisze. Zbłąkana dusza. Pragnąca, by ktoś ją wysłuchał. Zbyt nieśmiała, by poprosić o to głośno. Przepełniona obawami, że w bezpośredniej konfrontacji spotka się z odrzutem. Szyderczym śmiechem, który wykpi jej nadzieje na zrozumienie.
|
|
 |
|
Irracjonalne jest to, że pojawiam się tu znienacka, po półtora roku, żeby napisać jedynie te kilkadziesiąt słów i na nowo zniknąć. Jestem osiem lat starsza, niż w momencie, kiedy pojawiły się tu moje pierwsze teksty - i pewnym faktem jest to, że ta strona i ten profil wciąż we mnie żyje, jako początek czegoś, co mocno mnie kształtowało i budowało jako człowieka. Czuję się tak jakbym chodziła po opuszczonym cmentarzu, gdzie leży tylko to, co materialne, ale tak wyraźnie odczuwasz to, co wewnątrz... :)
|
|
 |
|
Gdzieś mam jego przeszłość, bo pamiętam swoją. Gdzieś mam to, co mówią o tym, jaki potrafił być - ja też nie świeciłam przykładem. Ranił, łamał serca, pozostawiał po sobie bałagan... i dzisiaj powinnam może obawiać się, że to samo zrobi tu, w moim życiu. Sęk w tym, że ja też bez głębszych słów wyjaśnień oświadczałam, że "to nie to" i wypisywałam się z czyjegoś jutro, które tak skrzętnie planował z moim udziałem. Odwracałam się na widok łez, nic sobie z nich nie robiąc. Zgasiłam empatię. Zobojętniałam na uczucia innych. Poszliśmy w dalszą podróż z życia - z takimi bagażami. Absolutnie nienastawieni na to, że w naszej relacji możemy napotkać na coś wartego uwagi na dłużej, ale zaciekawieni tym, co może nam dać. Minęły setki wspólnych dni, siedzimy w tym samym pociągu życia, a na każdej stacji wysiadamy razem, żeby zobaczyć i doświadczyć jak najwięcej - ale wspólnie.
|
|
 |
|
Najtrudniej jest liczyć do dwudziestu czterech. Doba ma cholernie trudny wymiar, bo czujesz ciężar każdej przemijającej godziny - dzisiaj, w dniu który się nie powtórzy, nie wróci. Liczeniu do dwudziestu czterech towarzyszy przemijanie i umykająca szansa. Wewnętrznie czujesz, że powinieneś wykorzystać moment, wziąć się w garść, pójść po "swoje". Tylko co jest "twoje"? W każdych kolejnych dwudziestu czterech godzinach błyska pytanie, jak je przeżyć, by znów nie znaleźć się w martwym punkcie, gdzie po prostu nic nie wiesz. Teraz upijasz łyk herbaty, dwudziesta trzecia trzydzieści. Za moment minie kolejna pełna doba, położysz się do łóżka, zamkniesz oczy i pomyślisz o swoich marzeniach. Przyjdą kolejne dwadzieścia cztery godziny - czy odważysz się zawalczyć o to, by nie marzyć... a wspominać?
|
|
 |
|
I to uczucie gdy dowiadujesz się, że wszyscy Twoi byli mają dziewczyny, narzeczone, żony, urodzone dzieci, dzieci w drodze a Ty nadal stoisz na tym samym poziomie i nic nie zapowiada się aby się to zmieniło. Szczęście ucieka Ci przez palce a Ty nawet nie masz odwagi by je złapać i żyć własnym życiem zamiast przeszłością... Nieogar level hard.
|
|
 |
|
31.01.2012 " i może dobrze, że los nie postawił na nas... W tym czego szukam nie ma nic prócz rozczarowania.."
|
|
 |
|
Zakopane, Aquapark. Jest godzina 21.40. Plywasz w basenie tam z powrotem robiac przerwy co jakis czas.. Twoj maz z bratem wlasnie wchodza do tego samego basenu co Ty i urzadzaja sobie konkurs kto najdluzej wytrzyma pod woda. Dwie mlode, piekne ratowniczki siedza na krzeselkach zaraz nad nimi. I nagle zaczynaja gadac, smiac sie, flirtowac. A Ty zamiast podplynac i bronic swoich racji, zeby sobie po prostu daly siana i zostawily Twojego faceta w spokoju, odpuszczasz i plywasz dalej udajac ze nie widzisz. Tak na prawde nie chcesz widziec... zazdrosc rozpierdala Cie od srodka, ale Ty nie dajesz ani troche po sobie poznac. Nie dajesz po sobie poznac ze jestes na wojnie. Na wojnie o swoje malzenstwo, ktore powoli sie wypala (1,5 roku po slubie KURWA!!!!!) I na wojnie z codziennie dopadajaca Cie depresja. Nie ma nas. A moze nigdy nie bylo? Odpuszczasz coraz bardziej, dajesz chorobie za wygrana by zjadla Cie od srodka az do ostatniego tchu.... game over bitch!!
|
|
|
|