 |
|
szaleje pustka wieją wichry przeznaczenia, rzucam kamień pęka zwierciadło i zmieniam się i tli nadzieja się, a ja kocham ten świat
|
|
 |
|
parują łzy w atramencie jutra
|
|
 |
|
oddycham, a powietrze wbija w płuca ostrza, księżyc rozpływa się pośród bólu doznań
|
|
 |
|
my, kwiaty na betonie których nie zdepczesz
|
|
 |
|
nasze błędy i mętlik w nas samych i którędy wracamy gdy nas więzi pętlami
|
|
 |
|
chodź pobawimy się dziś w berka z klepsydrą i oszukamy zegar, gdy schowamy się pod cyfrą
|
|
 |
|
na zgliszczach świata, piękna noc uniesie nas do gwiazd
|
|
 |
|
pamiętasz tą gorycz przełknięcia porażki, gdy przyszedł też po Ciebie i śmiał się w twarz Ci
|
|
 |
|
mimo to chodźmy dalej, prosto korytarzem, aż do późnych zdarzeń, gdzie z marzeń, pozostały tylko witraże, ubazgrane piachem, oddane bez walki, mimo obiecanek
|
|
 |
|
pamiętasz to, wiem, zobacz gdzie żeśmy doszli, parę stopni wstecz wszystko mogło się skończyć,
chodź dalej
|
|
 |
|
bo ja jestem alkoholem, którym się upijasz, jak amfetamina robię tobie w głowie miraż, zmieniam nastroje i klimat, i nie możesz mnie powstrzymać, uzależniam cie na dobre, może lepiej nie zaczynać
|
|
 |
|
krok za krokiem, jedną drogą pójdę z Tobą.
|
|
|
|