 |
niepotrzebne nam nuty, gramy muzykę miasta, daj na full, wdepnij gaz niech opony mielą asfalt
|
|
 |
chłopaku lepiej skończ te kpiny, nasze rymy są zabójcze jak ostrze gilotyny, mój mikrofon
dymi a scena stoi w płomieniach, nigdy nie wymieniaj nadaremnie mojego imienia
|
|
 |
pakuj nogi za pas, oto atomowy podmuch, hip hop siedzi w nas niczym jebany nowotwór, czuję ogień
|
|
 |
bo żyć godnie to nie znaczy nie upadać, każdy robi błędy, ważne jak będziesz wstawać
|
|
 |
a ty co? wróżysz nam chuju marny koniec? możesz mieć pewność, zatańczę na twoim grobie
|
|
 |
myślą, że są lepsi, nie są. nie czuj się gorszy, kto im dał prawo żeby móc nas osądzić?
dosyć, spójrz mi w oczy wiesz przecież, nikt mi tego nie dał, nikt mi tego nie zabierze
|
|
 |
szereg blasków i cieni, żyjemy jak żyjemy, parę postanowień ratuje szczątki nadziei
|
|
 |
gdyby nie te zwrotki nie miałbym chyba nic więcej
|
|
 |
najwierniejszy z przyjaciół, który zna tą grę
nie jest tu na dobre, jest zawsze na złe
|
|
 |
zapamiętaj to jak dobra i zła ręka
jedna kogoś ratuje, druga naciska na spust
|
|
 |
nocny pasażer, o którym nikt nic nie wie
poza zasięgiem wzroku, tam gdzie żyją cienie.
nieraz krew mnie zaleje, on się pojawia
trupy wrogów jak worki piasku już leżą na wałach
|
|
 |
Na najwyższym z pięter piętrze
pełnym pajęczyn, czasu, strychu
jest pewne sekretne, wilgotne miejsce
trzymam tam swój gniew zawekowany w słoiku
|
|
|
|