 |
Próbowałam żyć, każdego dnia zaczynając od nowa. Wierząc w szczęście, które teraźniejszość zastępowała krótkotrwałą radością w pigułce. Z czasem jednak było coraz trudniej patrzeć jak moja nadzieja płonie żywcem, a kieszenie robiły się zbyt ciasne, by upychać w nich resztki pozorowanej obojętności. Tak więc z premedytacją zaczęłam niszczyć swoją przyszłość, bo nie jestem już tą małą naiwną dziewczynką, która latami się oszukiwała, że życie z biegiem czasu może być naprawdę piękne.
|
|
 |
ciii. słyszysz? posłuchaj, jak jej serce bije po raz ostatni..
|
|
 |
"Uciekłam daleko, nie szukaj mnie. Z poważaniem: Miłość."
|
|
 |
zamykając powieki, znów próbujesz powstrzymać łzy, ale one i tak zaczynają płynąć. później wysychają na Twojej twarzy i ślad po nich znika. ale Ty dalej cierpisz. wciąż czujesz ból, który nigdy nie zniknie, zawsze będzie tylko zagłuszany.
|
|
 |
a on? tak z dnia na dzień zdecydował, że nie chce już być dłużej właścicielem mojego serca. spakował tylko do walizki wszystkie nasze wspomnienia, te dobre oczywiście. złe zbyt wiele ważą. i wyszedł, zostawiając mnie na pastwę niepohamowanych myśli i destrukcyjnych urojeń. odszedł, nie pozostawiając nic, prócz mojego opustoszałego ciała, wypranego z uczuć.
|
|
 |
kiedyś była szczęśliwa. dziś jest skazana na wspomnienia.
|
|
 |
Zamknij się, bo oddam Ci miłością, a ona boli najbardziej..
|
|
 |
gdy rany powoli zaczną się zabliźniać, to wróci. być może tylko na krótką chwilę, ale wystarczająco długą, by wstrzymać mój oddech. a na psychice naszkicować nową rysę, kolejną z serii tych kierowanych wciąż nieustannym uczuciem. a potem znów odejdzie. budząc do życia wszystkie, uciszone do tej pory wspomnienia. jednak wciąż tak żywe na starych wyblakłych fotografiach. i w moich myślach, gdzie pozostaniesz nieśmiertelny.
|
|
 |
Nadal grała w najbardziej przygnębiającym filmie, jaki kiedykolwiek powstał. Filmie, który był jej życiem.
|
|
 |
to była moja pierwsza miłość. była pierwsza, by odejść..
|
|
 |
czasem się jeszcze gubię i bezsensownie błądzę. oddaję swoje życie w ręce obcych osób, a potem znów się rozczarowuję, bo nikt już nie potrafi nawrócić jego biegu na właściwy tor. nikt nie ma czasu na sklejanie mnie kawałek po kawałku. więc zmuszam się na uśmiech i udaję, że to tylko chwilowe zatrucie życiem. gdy tak naprawdę już nieraz, zaczęłam się żegnać.
|
|
 |
inni widzieli w nim kawał skurwysyna, ona powód, dla którego żyła.
|
|
|
|