 |
jest moją świątynią. świątynią spokoju, świątynią szczęścia, świątynią bezpieczeństwa, świątynią czułości, świątynią miłości i świątynią życia./emilsoon
|
|
 |
czuje się ostatnio beznadziejnie. to nie ta sama dziewczyna co rok, lub dwa lata temu, albo chociażby dwa miesiące temu. gdzie ona sie podziała? schowała się w samym środku siebie i znowu boi sie ludzi, i znowu boi się żyć./emilsoon
|
|
 |
to śmieszne, ale postawiłam mu wybór. pomiędzy mną a tą dziewczyną. dość śmieszny wybór, bo dziewczyna ta nie jest mu bliska, nie jest Jego przyjaciółką. jest nikim. ale dałam mu wybór. albo ja, albo ona. albo jest ze mną, albo woli iść z nią gadać , albo przebywać w jej towarzystwie. dlaczego tak zrobiłam ? odpowiedź jest prosta. znam ją, i wiem że prędzej czy później przez nią wszystko by się zjebało. o On, przebywając w towarzystwie gdzie jest ona, idąc z nią, lub gadając, wbija mi sztylet w serce./emilsoon
|
|
 |
Lubię czuć się bezpiecznie, dlatego uwielbiam, kiedy mam Cię obok.
|
|
 |
nie czuję się tak jak czuć się powinnam. czuję dyskomfort psychiczny. nie potrafię się odnaleźć, w klasie, szkole.czuję sie tak jak w pierwszej klasie gimnazjum kiedy nie miałam nikogo. a przecież teraz mam. mam Kochającego chłopaka, i paru paru przyjaciół, znajomych. ale niestety każdy jest daleko. a ja jestem tu sama, z problemami, z tym wszystkim. nie ma tu Go w każdej chwili, by mógł mnie przytulić, nie ma tu tych, które mogły by przyjść pogadać, rozśmieszyć, są za daleko, albo to ja nie mam czasu. a w szkole ? w szkole to ja mam gówno za przeproszeniem. nie mam nikogo. to mnie przerasta. czuję się jakbym była jedną z tych beznadziejnych szarych dziewczyn./emilsoon
|
|
 |
mówisz: zmienię się - po tygodniu Twoje zachowanie ponownie się powtarza. mówisz: nie będę pił - nalewając na imprezie kolejnego kielona. mówisz: nie uderzę już nigdy więcej - szarpiąc, gdy tylko poniosą Cię nerwy. mówisz: nie wezmę już nigdy - idąc właśnie do kibla. mówisz: jestem dorosły - zachowując się jak pierdolony dzieciak. / veriolla
|
|
 |
-żeby w naszym związku było dobrze, musiałbym kłamać. - a może raczej starać się, żeby było dobrze?/emilsoon
|
|
 |
trzecia w nocy, zamknięte powieki, Jego oddech na twarzy, wersy Chady, za dużo słów o tak dużym znaczeniu i uczucie, które przerastało nawet moje, podobno dzielne, serce.
|
|
 |
jak nie rozsypię się na kawałki przez te plus minus sto dni bez Niego, to będę mistrz.
|
|
 |
dostałam od niego to pełne poczucie opieki - ramiona, które potrafiły otulić moje, wedle nastroju, na wysokości barków czy talii; dłonie, które zaciskały się na moich lub głaskały mnie po głowie, ramieniu, brzuchu czy plecach; troskę, która przemawiała jego głosem zadając wciąż pytania czy wszystko w porządku, dobrze się czuję, czy lepiej, na które odpowiadałam raz na jakiś czas, w między czasie ucinając sobie drzemki. dostałam te wargi, ten język, te serie pocałunków, a nie roztkliwiając się, całuje najlepiej. mogę wymieniać całą paletę jego narządów - brzuch, który zabójczo mnie kręci, tyłek, którym się potężnie jaram, ale jedną cząstkę uwielbiam w nim najbardziej i to o jej zdobycie i funkcjonowanie będę walczyć najmocniej-serducho, które tak pięknie bije mu w piersi.
|
|
 |
pamiętam, że jako dziesięciolatka zgubiłam w szkole portfel i pamiętam tamtego chłopaka, który pławił się na apelu pochwałą za odnalezienie i zwrócenie go, podczas kiedy ja płonęłam rumieńcami za własne roztrzepanie. pamiętam, że był, istniał gdzieś w mojej głowie, bez imienia. pamiętam tamten ciepły wrześniowy dzień 2009, swędzącą rękę pokrytą gipsem i jedno zdanie, które padło z ust tamtego typa, a które przykuło moją uwagę wyłącznie do jednego segmentu: oczu. pamiętam jak zapukał, w mostek lub któreś z żeber, a ja nie mając świadomości następstw otworzyłam mu drzwiczki do serca. pamiętam zadry, ból, stratę i kilka kubków łez. oraz czas, całą masę dni, miesięcy, co w końcu złożyło się na lata. niczego nie zapomniałam, zaczynając na tym marnym portfelu, kończąc na tym jak to jest go kochać. przeładowanie ogromem chwil, pikawa, która już ledwo dyszała i pewność, że muszę znów się w to wpakować, z jego ustami na swoich.
|
|
 |
wraz z doczepieniem słów "spełniają się" do marzeń, powstało istne wariactwo. zatliła się wiara, skończyły starania. człowiek, który zaczął ten temat był naiwniakiem, sądzącym, że ludzie będą dążyli do spełnienia marzeń, zamiast z założonymi rękoma siedzieć w czterech ścianach, pieprzyć o przeszkodach tego świata i swoim rzekomym niefarcie.
|
|
|
|