 |
Nie wiesz czy w ogóle coś do niego czujesz, a myślisz o nim cały czas .
|
|
 |
Za kilka tygodni znowu się spotkamy. Odkąd się o tym dowiedziałam, gnębi mnie mnóstwo myśli, wiele wyobrażeń. Będziemy wymieniać spojrzenia, być może uśmiechy. Zapewne - tak jak się domyślam - zaraz po wejściu powiesz mi jedynie 'cześć' a ja ci odpowiem. Na tym będzie koniec naszej rozmowy.
|
|
 |
Uwielbiam święta. Jedyny taki okres w roku, w którym wszyscy są dla siebie dziwnie mili. Wysyłają życzenia, których nie wysłaliby każdego innego dnia. Nagle przypominają sobie o mnie w przyjazny sposób. Nawet opłatek, którym dziele się z wrogami smakuje inaczej. Kevin sam w domu, wciąż jest w stanie mnie rozśmieszyć.Tylko w święta mam wrażenie, że wszystko się jakoś ułoży, a marzenia mogą się spełnić.
|
|
 |
Zastanawiała się każdej nocy, czy ktoś ją kiedykolwiek pokocha? Czy jakikolwiek chłopak ma jej zdjęcie w telefonie i uśmiecha się na myśl o jej osobie? Myślała nad swoim postępowaniem oraz nad tym czy faktycznie jest taką egocentryczką, że żaden jej nie chce?
|
|
 |
i tak siedzieliśmy: noc, diabeł i ja
|
|
 |
Chcę Cię mieć przy Sobie: w ciężkie, piękne, smutne, wesołe dni. Zawsze.
|
|
 |
jeśli tańczę na barze, to mam kaprys i mam w dupie czy mnie na nim zauważysz.
|
|
 |
jeszcze raz powiedz, że nie wierzysz w prawdziwą miłość, a tak Ci przydzwonię, że Twoi fantastyczni kumple będą Cię zeskrobywać ze ściany.
|
|
 |
leżeliśmy wspólnie w łóżku. nagle coś w Ciebie wstąpiło. zacząłeś się dąsać, że mój zegarek za głośno tyka. że z mojej winy nie możesz zasnąć. zignorowałam Cię i obróciłam się na drugi bok. właśnie wtedy gwałtownie usiadłeś na łóżku. chwyciłeś mój nadgarstek i dosłownie zerwałeś zegarek, rzucając nim o podłogę. - co Ty wyprawiasz?! - zapytałam, wstając. uklękłam na podłodze, chcąc pozbierać kawałeczki rozwalonego zegarka. wskazówki leżały na drugim końcu pokoju. tarcza pękła na pół. - zegarek od mojej babci, jedyna pamiątka jaka mi po niej została. - powiedziałam, powstrzymując łzy. - co w Ciebie do cholery wstąpiło?! - kiedy ja upadłem, nie uroniłaś łzy. a teraz płaczesz nad nędznym zegarkiem? - spytałeś. - rodzinna pamiątka. symbol wspomnień, rozumiesz? miał dla mnie specyficzną wartość. - cholerna materialistka. - powiedziałeś, wstając z łóżka. - tutaj masz następny symbol. teraz nad nim możesz sobie ryczeć do woli - powiedział, rzucając mi przed nos swój zegarek po czym odszedł
|
|
 |
nie ocierał moich łez, roztkliwiając się na tym jak cierpię. brał mnie na kolana i łaskotał w każdym możliwym miejscu, aż płakałam do rozpuku łez. kiedy mnie zranił, nie kupował bukietów kwiatów, które i więdły po 3 dniach. bluzgał siebie samego od frajerów, tylko po to, aby mogła mu beztrosko przytakiwać. to on pozwalał mi prowadzić swój motor, nieusilnie nadzorując mnie siedząc tuż za mną. wiedziałam, że go kochał. każdy facet kocha jakąś maszynę. dla jednego to jest deska dla drugiego lamborgini. jednak oddał mi go w swoje ręce. zaufał mi. kiedy odpalałam przy nim papierosa, najpierw tupał z skwaszoną miną, a później wyrywał mi go z rąk i sam wypalał. twierdził, że sam siebie może zabijać, ale mnie na to nie pozwoli. nie zabierał mnie do drogich restauracji. robił mi fantastyczne kanapki z uśmieszkami z ketchupu i herbatę z cytryną w moim ulubionym kubku z kubusiem puchatkiem, a później zaprowadzał na dach swojego domu, gdzie wspólnie konsumowaliśmy nasze rarytasy.
|
|
|
|