 |
|
Najtrudniej jest liczyć do dwudziestu czterech. Doba ma cholernie trudny wymiar, bo czujesz ciężar każdej przemijającej godziny - dzisiaj, w dniu który się nie powtórzy, nie wróci. Liczeniu do dwudziestu czterech towarzyszy przemijanie i umykająca szansa. Wewnętrznie czujesz, że powinieneś wykorzystać moment, wziąć się w garść, pójść po "swoje". Tylko co jest "twoje"? W każdych kolejnych dwudziestu czterech godzinach błyska pytanie, jak je przeżyć, by znów nie znaleźć się w martwym punkcie, gdzie po prostu nic nie wiesz. Teraz upijasz łyk herbaty, dwudziesta trzecia trzydzieści. Za moment minie kolejna pełna doba, położysz się do łóżka, zamkniesz oczy i pomyślisz o swoich marzeniach. Przyjdą kolejne dwadzieścia cztery godziny - czy odważysz się zawalczyć o to, by nie marzyć... a wspominać?
|
|
 |
|
Ja jestem tutaj,Ty jesteś tam. Ciagle wracam do wspomnien,które są tak cholernie bolesne. Miałeś odejść i już nie wracać. Po co piszesz,po co znów zostawiasz ślady że jednak jeszcze jesteś choć już nie przy mnie. Nie mow że mnie kochasz,że tęsknisz. Chce pogodzić się z twoim odejściem,nie chce zaczynać od nowa. Pozwólmy by życie dalej się toczyło- by chwilę mijaly. Nie chce nieustannie cierpieć i tęsknić za kimś kto za cholerę nie będzie moj już nigdy. Już nie chce byś byl,przy mnie. Nie chce twojej obecności choć wciąż tak bardzo Cię kocham. Moje serce mimo ran i wielkich blizn pragnie miłości i chwil które będą zapamiętane już na zawsze.Mimo całego bolu nagromadzonego wewnątrz mnie,codziennie wstaje i staram się żyć jak wcześniej. Tęsknię za tobą i nadal cię kocham ale powoli zaczynam przyzwyczajać serce że teraz samotność będzie moją drugą połówka.
|
|
 |
|
Jestem tu sama,zupełnie nie czuje Ciebie. Mimo,że tak często o sobie przypominasz. Wracasz w nieodpowiednim momencie w chwili gdy już prawie zapominam że istniałeś. Cholernie mi ciężko. Kocham cię nadal,szaleję za Tobą. Tylko chujowo że Ty tego nie chcesz
|
|
 |
|
Nie zależy mi na nim, nie kocham go i nie chcę jego powrotów w moim życiu. Na sobie również mi nie zależy, nie kocham siebie i nie chcę być już tą naiwną dziewczynką. Chcę narodzić się od początku, kurwa.
|
|
 |
|
2. Dlatego moja przyjaciółko najlepsza, proszę Cię, przestań. Zrozumiałam i chcę już iść dalej, ale bez Ciebie. Będę się starała być najlepszą, pod każdym względem. Pieprzę przeszłość, teraz jest najważniejsze.
|
|
 |
|
1. Odkąd pamiętam, po każdej burzy w moim życiu czekałam na moment pogodzenia się z rzeczywistością. Dla mnie od zawsze to była samotność. Wolałam ją niż kolejnego palanta wprowadzać swoje życie, kochając zupełnie kogoś innego. Samotność nazywałam spokojem. Gdy zasypiałam, płakałam, zabijałam wolny czas to ona zawsze była tuż obok. Nigdy nie pytała, nie oceniała, nie pieprzyła głupot, tylko po prostu była. Starałam się jej nie wygarniać, tylko czekałam sama na jej odejście. Przyzwyczaiłam się do niej jak do drugiego człowieka. Teraz mam wrażenie, że za bardzo rozgościła się w moim życiu. Przez nią wracam do spraw, które spieprzyłam i nie jestem już w stanie ich naprawić. W mojej głowie odbija pełno nieprzeprowadzonych rozmów, niewypowiedzianych słów, niespełnionych obietnic wobec innych i ogrom pytań. Żałuję, że nie mogę zmienić przeszłości. Postąpiłabym w wielu przypadkach całkiem inaczej, wybrałabym inne rozwiązania, naprawdę, ale nie mogę się już cofnąć.
|
|
 |
|
Życie jest okrutne, kiedy znowu dzielę towar na zegarku pięć po szóstej i chuj. Niepotrzebny mi nikt.
|
|
 |
|
Ten rok to porażki, zero sukcesów, ekscesy z jakimiś pannami.
|
|
 |
|
to zupełnie bez sensu, że jak się człowiek zakocha, to za każdym razem musi walczyć o przeżycie, jakby mu jakaś pieprzona ość stanęła w gardle, a przecież miłość nie jest karpiem
|
|
 |
|
głowę mam w porządku, ale wszystkie uczucia jakoś się stępiły. niczego mi się nie chce, nikogo nie kocham... no, może tylko ciebie
|
|
  |
|
To już nic nie zmieni. Nie zmieni płacz, nie zmieni ból. Nie zmienią łzy, których dość często nie da się opanować. Nie zmieni się już nic, jedyne co zostało to zdjęcia, na których można odnawiać wspomnienia. A to bardzo mało, cholernie mało, jak na kogoś kogo kochało się ponad wszystko./bezznakumiloscii
|
|
|
|