 |
powiedział, że to koniec. a ona, kręcąc głową, udawała, że nie rozumie. udawała, że nic do niej nie dociera. nie mogła uwierzyć, że właśnie zostaje, jej odebrane szczęście. te, na które tyle czekała. te, o które się tyle modliła.
|
|
 |
rzuciłam się, na niego i zaczęłam całować, że szczęścia. przesłyszałam się, słysząc, że mówi jak mnie kocha. odepchnął mnie. mierząc wzrokiem, odszedł. słyszałam, tylko jego beznamiętny śmiech z oddali ...
|
|
 |
stwierdził, że pasujemy do siebie, jak rzep do psiego ogona. dotarła, do mnie tylko pierwsza część zdania ... 'pasujemy do siebie'.
|
|
 |
twoje spojrzenia w moją stronę, są jakąś paranoją. najpierw kręcisz z inną, na moich oczach, a później oczekujesz, że rzucę Ci się na szyję. facet, za wysokie progi.
|
|
 |
a możesz pozostawić mnie samej, decyzje o tym jak mam żyć? przecież za mnie nie umrzesz.
|
|
 |
moja naiwność, zdecydowała o tym jak będzie wyglądać moje jutro.
|
|
 |
miałam szansę, ułożyć sobie życie. nie wykorzystałam jej. nie dałam rady. byłam zbyt słaba.
|
|
 |
w moim sercu rodzi się nadzieja. jest nie winna. speszona. i zdecydowanie zbyt nie śmiała, aby móc się objawić.
|
|
 |
stałam obok niego. spędziliśmy razem najpiękniejsze, dotychczas momenty. a on co? stwierdził, że ten dzień był do dupy, bo nie może dzisiaj sobie piłki, pokopać.
|
|
 |
zabawianie się z moją rzekomą przyjaciółką, na moich oczach, bezcenne uczucie. prawda kochanie?
|
|
|
|