 |
siedzimy przy stole milczenia. gasną nam gesty i twarze, tylko oczy tlą się jeszcze. łzy spadając układają się w słowa, które chcielibyśmy usłyszeć.
|
|
 |
jeszcze jestem. wszystko to samo, tylko nie kocha się nigdy jak przedtem.
|
|
 |
ona nie potrafiła zostać, ja nie potrafiłem jej zatrzymać, obydwoje byliśmy równo porąbani i dźwigaliśmy nadbagaż przeszłości.
|
|
 |
znowu zaczynałem mieć nadzieję i to już wystarczająco parszywie bolało. jeśli pozwolę sobie wierzyć, a potem znowu dostanę w pysk, zaboli jeszcze mocniej.
|
|
 |
a potem przyjdzie śmierć. wszystko rozwiązując niczego nie wyjaśni. odejdziemy tak, jakeśmy żyli: osobno. świat nasz własny i jedyny musi nam wystarczyć do śmierci i po śmierci. byle tylko nie zgłębiać tej myśli do końca, byle tylko nie przemyśleć tego fizycznie. obumieranie rąk, mącenie się myśli, sen wieczysty przeżyty naprawdę: wtedy chwyta paroksyzm piekielnego, kurczowego strachu. odejdziemy tak, jakeśmy naprawdę żyli: osobno. zawsze pomiędzy potwornie wielkim światem i potwornie wielkim niebem, samotni.
|
|
 |
czasem mam lat cztery, a czasem cztery tysiące
|
|
 |
od wczoraj znowu śnieg mi zasypuje wszystkie marzenia, papiery i miasto, skręcone sznurkiem nerwów. następuje zima na wszystko.
|
|
 |
nie daje wiary i w niczym nie daje sobie rady i wszystkim daje do myślenia, więc daje ci słowo, że nie ma mowy, że nie ma rady, że nie ma sensu, że nie ma tu do kogo ust otworzyć i że jednak dano nam tylko słowo do wyboru.
|
|
 |
-Nawet nie wiecie jak chciałabym tam teraz z Wami siedzieć, być, tak zwyczajnie
-w czym problem? z tego co wiem to zaczynają Ci się ferie, pakuj się w pociąg, samolot, jeny dziecko w cokolwiek i bądź
-Hajs się nie zgadza, prawko samo się nie zrobi, a do pracy kto za mnie pójdzie?
-Numer konta podaj, prawko odłóż o tydzień, a praca? Kochanie ja Ci tu załatwie robote!
-Ania, gdyby to wszystko było takie łatwe..
-Jest łatwiejsze niż myślisz, najważniejsze to podjąć decyzje ;)/ Robcochcesz
|
|
 |
wszystkim chciałbym być, wszystko przeżyć, połączyć w sobie najdziksze sprzeczności, aż pękłbym wreszcie.
|
|
|
|