|
smakujesz jak Jack Daniel's. jesteś taki gorzki. uzależniasz jak Black Devil. wyniszczasz mnie od środka. w dodatku jesteś tak cholernie zakazany, że nie umiem z tobą skończyć.
|
|
|
po pijanemu był pewien, że ją kocha. na trzeźwo za to, nie był nawet pewien czy ona rzeczywiście istnieje.
|
|
|
każdą spadającą gwiazdę dedykuję tobie, wypowiadając słowa: obym cię nigdy więcej nie spotkała.
|
|
|
klasyka kłamstw facetów: nic nie piłem i to tylko koleżanka.
|
|
|
zawsze powtarzał, że każdy kocha inaczej. ja, głupia, wierzyłam i wybaczałam mu wszystko, bo przecież mówił, że on też kocha, tylko inaczej. a przecież tak absurdalnym wydawało się kochanie przez zazdrość, awantury i brak szacunku. mimo to wierzyłam.
|
|
|
najbardziej nie bolało twoje odejście, tylko słowa, które wypowiadałeś przy rozstaniu... że żałujesz każdej spędzonej ze mną sekundy i zmarnowanego na mnie oddechu.
|
|
|
znam jego byłe. doskonale kojarzę historie ich rozstań. wiem jak ranił, jak ignorował, ile bólu zadawał, jaki potrafił być podły. zdaję sobie sprawę z tego, że jeżeli dam się wciągnąć do cna w sytuację, która się jakiś czas temu rozpoczęła, będę cierpieć. jednak chcę to zrobić. mając w poważaniu późniejsze efekty, nieprzespane noce, nieme wpatrywanie się w gwiazdy, te nieustanne drgawki, postanowiłam. zwiążę się z nim, dla tego miliona chwil szczęścia.
|
|
|
po raz pierwszy w życiu miała wrażenie, że otacza ją pustka. usiłowała wmówić sobie, że złe samopoczucie to skutek zdenerwowania, ale w głębi duszy wiedziała, że się oszukuje. tak naprawdę chciała tylko kochać i być kochana.
|
|
|
i najbardziej boli fakt, że wszystko to tylko moje urojenia, bo miłość już dawno zakopałeś na cmentarzu uczuć.
|
|
|
mieliśmy się tylko kumplować, pamiętasz? miało być fajnie. i było, przez jakiś czas było naprawdę cudownie. wszystko szło idealnie, śmialiśmy się z głupot, gadaliśmy o niczym i zachowywaliśmy się jak dwójka rozpieszczonych, złośliwych dzieciaków. ale wszystko wymknęło się spod kontroli. do zabawy dodaliśmy miłość, która zjebała wszystko. nasz wspólny czas minął, a ja najzwyczajniej w świecie, tęsknię za tym wszystkim.
|
|
|
bo teraz nawet jeśli wszystko staralibyśmy się naprawić, już nic nie będzie takie samo. zbyt wiele słów padło, za bardzo zraniliśmy siebie nawzajem. i chociaż biorę pod uwagę to, że już przenigdy nie będziemy rozmawiać tak jak kiedyś, wciąż mam nadzieję. modlę się, żebyś się ogarnął i to zatrzymał. zatrzymał w sobie tą obojętność, która zatruwa moje serce. ja już nie oczekuję niczego więcej, nawet niczego nie chcę. tylko chciałabym móc wierzyć, że ta przyjaźń, która istniała na samym początku, wciąż potrafi być nieśmiertelna.
|
|
|
pamiętasz jeszcze te wieczory, w których leżeliśmy oboje na podłodze, wijąc się ze śmiechu? obok łóżka leżała zawsze pusta butelka taniego wina, z głośników leciała nasza piosenka, a my potrafiliśmy tak leżeć... trzymając się za ręce, gapiąc w sufit i co jakiś czas wybuchać śmiechem. do dziś nic się nie zmieniło. każdy wieczór jest taki sam. tylko, że ciebie gdzieś wcięło. od pewnego czasu leżę sama na podłodze, w tle nasza melodia, pusta butelka i jeszcze twój śmiech, który przypomina mi martwa podświadomość.
|
|
|
|