|
ogarnąć życie, to nie znaczy zrezygnować z paru imprez, mała.
|
|
|
musisz mieć odporną psychę, bo świat jest podły.
|
|
|
chodź do mnie, ale zanim przyjdziesz, powiedz że "coś" czujesz. zanim mnie przytulisz, dotkniesz, pocałujesz, zanim mi obiecasz, że będziesz zawsze blisko, dobrze się zastanów... czy możesz dać mi wszystko.
|
|
|
zaczęłam od usunięcia zdjęć. nie wytrzymałam długo, przywróciłam je znowu. później numer telefonu. i tak znałam na pamięć, więc nic to nie dało. przed snem myślałam o innych, ale i tak widziałam twoje źrenice. wyprałam "twoją" ulubioną bluzę, ale nadal pachniała tobą. chciałam zapomnieć, ale zapukałeś do drzwi. i znowu ten sam rzeczy stan.
|
|
|
trochę kultury. proszę wypierdalać.
|
|
|
- przepraszam, że nie umiem ci pomóc. - mała, po prostu bądź, okej? - jestem, i co dalej? bo to nic nie daje. - daje to, że mam chęć na wstanie z łóżka, ogarnięcie się, wyjście do pracy, powrót, na patrzenie na te nieszczere mordy, na położenie się spać, aby za parę godzin zacząć kolejny dzień. - mimo wszystko, chciałabym ci pomóc, jakkolwiek. - pomagasz, właśnie w ten sposób pomagasz, jesteś i wiem, że cię mam, i że nawet jak oni wszyscy mnie tu wkurwiają, mam ciebie.
|
|
|
pamiętam ten dzień. siedziałeś obok mnie. powiedziałam "przytul mnie", szybko wstałeś, podniosłeś mnie, przyciągnąłeś blisko do siebie, po czym mocno ścisnąłeś. trzymałeś mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać, wiedziałeś to, a mimo to ściskałeś mnie coraz mocniej. czułam wtedy na swojej szyi twój ciepły, przyspieszony oddech i mocne, także przyspieszone bicie twojego serca na sobie. biło tak silnie, że chociaż go nie słyszałam, wyobrażałam sobie jego odgłos. było głośne, przyspieszone, ale jednak spokojne. brakuje mi kurwa tych czasów.
|
|
|
mówiłam w myślach "nie podchodź, nie podchodź". wiedziałam, co się stanie. przecież od dawna cię kochałam. nie posłuchałeś mnie. podszedłeś i uścisnąłeś moją dłoń. "cześć dziewczyny. co robicie?" - zapytałeś. ciągle patrzyłam w twoje brązowe oczy. usiedliśmy na ławce. ty byłeś z przyjaciółmi, ja z przyjaciółkami. koleżanka szturchała mnie wciąż, ponieważ ciągle na ciebie patrzyłam. zauważyłeś to, usiadłeś obok. czułam zapach twoich perfum, tak bardzo cię pragnęłam. zdobyłam się na odwagę, szepnęłam ci do ucha: "kocham cię od zawsze. przepraszam, ja tak nie mogę..." uśmiechnąłeś się, po czym odrzekłeś, że długo czekałeś na tę chwilę, że odwzajemniasz moje uczucia. wstałeś i krzyknąłeś: "poznajcie dziewczynę, za którą szaleję!". szkoda tylko, że potem się obudziłam.
|
|
|
a kiedyś, w niedalekiej przyszłości, wydam własną książkę, o naszej miłości. i tak, "wkleję" tam kilka kartek z mojego pamiętnika. sprzeda się jako bestseller, zobaczysz. ludzie czytający ją, dowiedzą się, jak ogromnie można za kimś tęsknić, robić wszystko, by próbować zatrzymać ukochaną osobę. napiszę tam również, jak czuje się dziewczyna, która zakochała się tak niesamowicie, że mogłaby zabić. ile wieczorów, nocy spędziła nieustannie patrząc się w telefon, czekając na jakąkolwiek wiadomość, znak życia od ciebie. i przeczytają również o tym, jak można kogoś jednocześnie nienawidzić, ale i ogromnie kochać, jak jedna, wielka miłość, może zniszczyć nam całe życie. mam nadzieję, że ty również ją przeczytasz, i pomyślisz wtedy o mnie.
|
|
|
dzisiaj całą noc przepłaczę, a jutro powiem, że nic się nie stało.
|
|
|
ubóstwia malować swoje paznokcie na krwistą czerwień. nie pogardzi, wypadem na piwo z twoimi kumplami. kocha zmysłowe szpilki, ale z pełnią zapału obejrzy z tobą mecz. otwiera okno na oścież, podczas deszczu. w czasie zimy, biega boso po śniegu. nie toleruje świeczek na urodzinowym torcie i kocha gumę balonową. jest wyjątkowa, pełna obłędu. szukająca osobnika, który ją za ten obłęd, pokocha.
|
|
|
wiesz, miałeś rację mówiąc, że do starty bliskich osób można się przyzwyczaić. nie wierzyłam. kiedy mówiłeś o tym patrzyłam na ciebie z ironicznym uśmiechem. jednak miałeś rację. kiedy odchodzi pierwszy przyjaciel boli. drugi? też. trzeci? nie mniej. przy czwartym jednak już zaczynasz zdawać sobie sprawę z tego, że tak musi być, że widocznie nie wszyscy ludzie są dla ciebie. nie płaczesz już nawet. starasz się wykreślić z pamięci wszystkie szczególne wspomnienia związane z tą osobą i zapomnieć, wmawiając sobie, że był dla ciebie tylko kimś na kształt zwykłego znajomego. że nie łączyło cię z nim żadne szczególne uczucie. jedyną oznaką utarty jest tylko dziwne uczucie pustki jakby ktoś zabrał kawałek ciebie. jednak żyjesz dalej. uśmiechasz się. przez jaki czas ci się to udaje? nie wiem. dopiero zaczynam.
|
|
|
|