 |
Obiecywałam sobie, że nigdy więcej takiego bagna, takiego zatracenia, a cała się Nim upajam. Nie pozwala mi spokojnie rozmawiać przez telefon gryząc mnie lekko w szyję, a ja nie stawiam sprzeciwu. Zmarznięte dłonie wciskam Mu pod koszulkę, grzejąc je o gorący brzuch. Wbijam Mu paznokcie w plecy, jarając się pocałunkami o posmaku mięty i fajek. Miałam nie stawiać facetów za priorytet, a On zajął znaczną część mojego świata.
|
|
 |
Tęsknię za wszystkim co dotyczy Ciebie
Nie mogę uwierzyć że wciąż cię pragnę
I po wszystkim co przeszliśmy
Tęsknię za wszystkim o Tobie
Bez Ciebie
|
|
 |
Widzę Twoje niebieskie oczy za każdym kiedy zamykam swoje. Sprawiasz,że ciężko zobaczyć gdzie należę, kiedy nie jestem obok Ciebie to tak jakbym była sama ze sobą.
|
|
 |
wspominam Cie i myślę... dlaczego nagle tak się stało...
|
|
 |
to wszystko w mojej głowie się tak plącze... ciężko mi to ogarnąć tu mi nie pomożesz
|
|
 |
[2] Po kilku przebytych kilometrach docieramy pod mój dom, wysiadam z "dobranoc" na wargach, a tuż za drzwiami samochodu łapie mnie w ramiona. "Będzie mi się tęskniło za Tobą, trochę, bardzo, cholernie" oznajmia i z trudem odrywa się od moich ust. "Niecały miesiąc, kochanie, damy radę". Cholera, moje słowa, a najbardziej w nie wątpię.
|
|
 |
Mam ochotę zniknąć na kilka dni i pokazać ci, że wcale nie jestem na stałe.
|
|
 |
mówią mi:
za bardzo się przejmujesz
nie warto
nie kochają Cię, czemu kochasz ich
za dużo robisz dla nich
przecież oni mają Cię w dupie
nie łudź się
więc może mają rację.
czas przestać uganiać się za wszystkim i robić wszystko, a zacząć żyć dla siebie, ze sobą i z ludźmi, którzy też się starają być ze mną, a nie z tymi, którzy łaskawie na mnie spojrzą i łaskawie może mi coś powiedzą.
zawsze byłam tą, która najbardziej się przejmowała i potrafiła zrobić wszystko dla tych, których kochała. Skoro oni mnie nie kochają, czas przestać się poświęcać. Czas żyć własnym życiem.
czas start
1: nikt nie mówił, że to będzie od razu takie proste. ale cóż, czas ruszyć do przodu
|
|
 |
niebezpiecznie jest pokazywać ludziom ukochane miejsca, słuchać wspólnie ulubionych piosenek. bo gdy ludzie odchodzą, ów rzeczy tracą bezpowrotnie piękno, i za każdym razem, kiedy próbujemy do nich powrócić, wywołują masę cierpienia.
|
|
 |
[1] Pukanie. Mocniej zaciska ramiona i całuje mnie po raz kolejny w czoło. Drzwi się uchylają, Jego mama każe nam się zbierać, a ja wiem, że muszę Go teraz upewnić, iż damy radę, mimo tego jak mi samej jest ciężko. Trzyma moją rękę, mamrocząc, że chce tu zostać ze mną i nigdzie nie wyjeżdżać. Z gulą w gardle, powtarzam, iż mus to mus, na pewne sprawy nie mamy wpływu. Siada i gładzi mnie dłonią po policzku, po czym całuje przez chwilę. Wstaje, wyłącza muzykę, wkłada paczkę fajek do kieszeni, dopakowuje rzeczy do torby, którą następnie bierze w jedną rękę, zarazem drugą łapiąc moją. Zahacza o salon i żegna się z tatą, wstępując po drodze jeszcze do kuchni, by mruknąć dodatkowo kilka słów siostrze. Wychodzimy. Wkłada torbę do samochodu i jeszcze raz błagalnie patrzy na mamę, prosząc by wrócił dopiero jutro. "Mi też jest niemożliwie ciężko Cię tam zawozić", pada w odpowiedzi z nutką wyczuwalnego hamulca w gardle.
|
|
|
|