 |
|
'mamy czas', powiedziałeś kiedyś. otóż nie mamy. nie zdajesz sobie jak upływ kolejnych dni nas poróżni, odsunie od siebie, zmieni nas zarówno z wyglądu, jak i charakteru. zniszczy naszą miłość doszczętnie. powiadają, że ona trwa wiecznie. owszem, jeśli się ją pielęgnuję, a o tym chyba zaczynamy zapominać.
|
|
 |
|
zabolało, kiedy obudziłam się pewnego zimowego ranka pod moją ciepłą kołdrą, a po wczorajszym wieczorze pozostała tylko pusta butelka i dwa kieliszki, stojące obok łóżka, oraz kartka na poduszce obok na której niezdarnym pismem napisane było 'zadzwonię'. po raz kolejny zostawił mnie samą z natłokiem myśli i skrawkiem nadziei, że jednak w końcu Go odzyskam. jak wielkim rozczarowaniem był milczący telefon przez następny tydzień.
|
|
 |
|
ubrała się ciepło i wyszła na mroźne powietrze, uprzednio wysyłając Mu wiadomość z prośbą o spotkanie w parku. kiedy dotarła na miejsce, był już tam. siedział na ławce, na której niegdyś potrafili spędzić całe dnie, od świtu aż do nocy. niepewnym krokiem podeszła i położyła ręce tuż koło Jego ramion. - dziś międzynarodowy dzień pocałunku i pomyślałam, że... - nie zdążyła dokończyć, w niesamowitym tempie odwrócił się i zamknął Jej blade usta swoimi.
|
|
 |
|
- spróbujmy jeszcze raz. - insynuujesz ponowne cierpienie? chyba sobie daruję.
|
|
 |
|
cały ten chory mechanizm uległ nieodwracalnej szkodzie. łzy znów wstąpiły pod moje powieki, Ty przestałeś mnie kochać, słońce już nie świeci takim blaskiem jak poprzednio, a życie straciło sens. paranoja.
|
|
 |
|
wraz z ostatnią łzą, drżeniem, atakiem tęsknoty, przymknięciem powiek, zaśnięciem - rozpoczyna się koszmar. do repertuaru snów wpisałeś się równie dotkliwie jak do moich wieczorów, serca... i życia.
|
|
 |
|
TO nazywasz dobrym rozwiązaniem? uważasz, że odpowiednio postąpiliśmy, rozstając się? czy dobrym aspektem są moje łzy, krzyk, ból i tęsknota co noc? a Twoje rozkojarzenie i niemoc poskładania wszystkiego do kupy - może to jest właściwe? schowaj choć raz tą chorą dumę do kieszeni, zapomnijmy o słowach które padły niepotrzebnie, żyjmy tak jak kiedyś za czasów gdy byliśmy szczęśliwi. razem.
|
|
 |
|
- 'pa:'? nie kumam, po cholerę ten dwukropek? - nie wiem czy wciąż mogę dopisywać gwiazdkę.
|
|
 |
|
pamiętasz jeszcze jak dobrze było mieszać swoje oddechy?
|
|
 |
|
i możesz być z siebie dumny, jesteś autorem moich łez.
|
|
 |
|
czasem brakuje mi tego jak oczywiste były wybory te kilka lat temu, kiedy mogliśmy robić wszystko wbrew jakimkolwiek prawom, bo potem to nie my nosiliśmy na sobie ciężar konsekwencji. dzieciństwo, jedzenie słodyczy bez obawy ile przybywa nam kalorii; zakochanie, które można było zakończyć od tak, bez łez, bólu i innych skutków w późniejszych nocach.
|
|
 |
|
pomimo bólu rozdzierającego głowę, ust wciąż domagających się ziewania i ciała bezwiednie opadającego na łóżko, na pytanie czy śpię odpowiedziałam 'nie'. każda okazja, nawet ta o piątej nad ranem, była dobra na rozmowy z Nim.
|
|
|
|