 |
miałeś być moim sensem. tym wczorajszym, dzisiejszym jak i jutrzejszym.
|
|
 |
był lekarstwem na wszelkie choroby. potrafił przywrócić mnie do życia, kiedy było już źle. totalnie źle.
|
|
 |
zastanawia mnie tylko dlaczego nie nazwali Cię Szczęście. tak idealnie do tego pasujesz.
|
|
 |
nie wymagaj, aby Nasze uczucie było od razu idealne, perfekcyjne. daj mu dojrzeć, uodpornij na wszelkie defekty jakich może doznać.
|
|
 |
usiadłam na szkolnych schodach i zabrałam się za otwieranie tymbarka. zaraz po tym znalazł się koło mnie, uprzednio informując o swoim przybyciu czułym rozczochraniem włosów. - jak poszła? - zapytał patrząc w moją stronę, co spostrzegłam kontem oka. - prosta była, nic nadzwyczajnego. - odparłam trochę zbyt szorstko. - kocie, co jest? - szepnął mi w ucho, obejmując jednocześnie jedną ręką w talii. wyjęłam z kieszeni kapsel od napoju, i podałam Mu go. - znowu to samo... - wyjaśniłam znużona. obrócił kapsel w dłoni i przeczytał na głos. - 'ktoś Cię kocha'. dziubku, a nie pomyślałaś, że może to po prostu najistotniejsza prawda w obecnej chwili? - pocieszył mnie. oderwałam wzrok od podłogi i spojrzałam na Niego. - ja też kogoś kocham. - wyjaśniłam poważnym tonem. - a ja wiem kogo. - odpowiedział, po czym złączył swoje wargi z moimi.
|
|
 |
poczułam jakby w jednej chwili ktoś zabrał mi tlen, wyrwał serce i spuścił ze mnie życie.
|
|
 |
napawanie się Jego zapachem było cholernie niezdrowym nawykiem. uzależnieniem, które chcąc, czy nie chcąc - musiałam rzucić.
|
|
 |
budząc się z kolejnego snu o Tobie, od razu zaczęłam zalewać się łzami. sięgnęłam po komórkę i pomimo tego, iż wiedziałam jak irracjonalnie postępuję nacisnęłam zieloną słuchawkę, uprzednio wybierając Twój kontakt. jeden sygnał, drugi... w końcu w słuchawce rozbrzmiał Twój zaspany głos. - słucham? - powiedziałeś cicho. - kochanie... - zaczęłam łamiącym się głosem, próbując opanować drżenie dłoni. - tak brakuje mi Twojego ciepłego ciała, do którego mogłabym się teraz przytulić. czułego 'kocham Cię' na dobranoc, które napawało mnie poczuciem bezpieczeństwa. tęsknię, skarbie. - wyrzuciłam pomimo obietnic, które niedawno składałam względem siebie. milczałeś. w końcu rozłączyłam nie mogąc dłużej wsłuchiwać się w Twój nierównomierny oddech. gdybyś wrócił, choć na trochę. żeby tylko zapalić we mnie tą iskierkę życia.
|
|
 |
- a ja przestałam wierzyć. - mi się wydaje, że jednak jest gdzieś ta osoba, która czeka na mnie. i z którą w końcu będę szczęśliwa. super szczęśliwa. - ukazujesz tu jedną ze swoich głównych cech. - romantyczność, wiem. - naiwność, kurwa.
|
|
 |
i najzwyczajniej przepraszam. przepraszałam za miłość. za to, że kochałam. oddałam serce. żywiłam nadzieję, na szczęście.
|
|
 |
Twoje 'kocham' moim ostatnim ratunkiem.
|
|
 |
objął mnie w biodrach, opierając brodę o moje ramię. przymknęłam powieki i mocno wciągnęłam powietrze, zaciągając się Jego zapachem. - przestań, proszę... - wydukałam cicho. - jeszcze nie wszystko stracone. los wyrwał Nam szczęście. zazdrośni podstępnie Nas od siebie oddalili. odeszłaś. zostałem sam. - mówił łamiącym się tonem. - wybacz, nie mamy już siebie. to nie ulegnie zmianie. - odparłam twardo. - w takim razie... oddaj mi mnie. zwróć serce, które skradłaś. - szepnął kierując się ku wyjściu. dopiero kiedy był za drzwiami zdołałam wykrztusić to nędzne 'Ty też'.
|
|
|
|