 |
|
złapał mnie za biodro i subtelnie obrócił ku sobie w między czasie szepcząc na ucho 'słyszałem, że zerwaliście'. spojrzałam w Jego szmaragdowe tęczówki. - a no. i wiesz? czuję się kurewsko dziwnie. - odparłam oschle, starając się opanować drżenie głosu, które zawsze pojawiało się w rozmowach z Nim. nie zrozumiał tego co powiedziałam. uniósł swoje kruczoczarne brwi, prosząc o wyjaśnienia. - przesypiam noce jak zabita, zamiast zwijać się z bólu. nie myślę o Nim całymi dniami, można powiedzieć, że w ogóle nie gości w mojej głowie. nie wspominam. nie czuję tego rozdzierającego i nieznośnego kłucia w klatce piersiowej. nie ma nic z tego, co było, kiedy my się rozstaliśmy, kiedy Cię zostawiłam. - mówiłam coraz ciszej, powstrzymując łzy cisnące się zawzięcie do oczu. - mówiłem, że tylko mnie jesteś w stanie kochać. - odpowiedział na to, dając mi buziaka w policzek. - i mówiłem, że będę czekać. już zawsze, mała. - dodał po czym zostawił mnie samą na środku szkolnego korytarza.
|
|
 |
|
na nowo stał się przyczyną moich uniesionych kącików ust.
|
|
 |
|
posłał mi najpiękniejszy ze swoich uśmiechów, próbując zaburzyć moją koncentrację nad książką od chemii. pokręciłam lekko głową, i prychnęłam pod nosem po czym pokazałam Mu język. wciąż stojąc w towarzystwie swoich kumpli wybuchnął niekontrolowanym śmiechem, na co oni odpowiedzieli spojrzeniem mówiącym jasno - 'kretyn'. On nie zważając na to wszystko, odnalazłam mój wzrok i bezgłośnie wypowiedział te dwa słowa, które utwierdzały mnie w przekonaniu, że mam przy sobie największe szczęście. najdroższy skarb. spełnienie wszelkich marzeń.
|
|
 |
|
wtedy pojawił się On, niczym mój prywatny anioł, specjalnie dla mnie, wiecznie przy boku. na prawdę dziwisz się, że przestałam wierzyć w miłość, kiedy postanowił odejść? kiedy rzucając denne 'siemka, maleńka, było miło' - odszedł? uważasz, iż byłabym w stanie po raz kolejny mówić komuś, że kocham? sądzisz, że przeszłoby mi to w ogóle przez gardło?
|
|
 |
|
Jego uśmiech jest jak wschodzące słońce. nadzieja na lepsze dziś.
|
|
 |
|
wiele chciałabym z siebie wyrzucić. niejedną pretensję w stosunku do Ciebie, chciałabym wykrzyknąć Ci w twarz. tylko wiesz, zbyt mało słów istnieje by opisać to, co czuję. zbyt nienormalny jest ten stan.
|
|
 |
|
czas leci jak jakiś pojebany. za szybko, nie nadążam. nie ogarniam wciąż przesuwających się wskazówek zegara.
|
|
 |
|
nie jestem zazdrosna. boli mnie tylko fakt, że inna może Cię mieć - a ja nie.
|
|
 |
|
nie potrzebuję Twojej, czy kogokolwiek innego, wiary we mnie. wystarczy mi to, że ja wiem, iż dam radę; nie poddam się, nie ulegnę. jeszcze zobaczysz, jak inną osobą potrafię być.
|
|
 |
|
myślisz, że łaskę mi robisz odblokowując mnie na gadu? sądzisz, że teraz włączę okienko rozmów z Tobą, i napiszę jak mi Ciebie brakowało i jak cieszę się, że znów mogę do Ciebie pisać? koleś, ja mam jeszcze troszkę rozumu.
|
|
 |
|
chodzi o to, żebyś zapukał do moich drzwi. o to, żebym ja otworzyła i zobaczyła Cię trzymającego puszkę z brzoskwiniami w dłoni.
|
|
 |
|
nie wyrywał mi papierosów z rąk, twierdząc, że niszczę sobie zdrowie - dawał mi je kiedy tylko miałam ochotę sobie zapalić. pozwalał mi chodzić gdzie i z kim tylko chciałam, pod warunkiem, że miałam włączone dźwięki w komórce. nie tolerował tylko mojego flirtowania z innymi, a ja byłam w stanie to zaakceptować - w sumie z obawy, że koleś, który zrobi do mnie słodkie oczka będzie miał niedługo obitą twarz.
|
|
|
|